Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety martwi mnie mała ilość komentarzy pod postami...bez uwag, waszych przemyśleń, opinii, oraz braku zainteresowania pisze się naprawdę dużo ciężej, nie wiem również co myślicie, i co powinnam zmienić, lub poprawić...Bardzo zależy na tym aby aktywność, czytelników się poprawiła. Następny rozdział pojawi się w sobotę (23.11).
Miłego czytania!
Kłótnia
-Sarah,
zaczekaj na mnie jeszcze chwileczkę.- Powiedziałam szukając w torbie książki od
matematyki.
-Oj zawsze muszę ma Ciebie czekać. Sprawdzaj czy masz wszystkie książki
wcześniej niż dwie minuty przed dzwonkiem. Burknęła przewracając oczami i
łapiąc mnie za rękę pociągnęła w kierunku sali.
-Jesteśmy jedne z
najlepszych na wf, zawsze dobiegniemy na czas.
Uśmiechnęłam się do niej a ona
odpowiedziała tym samym. Czasami sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej na
mnie, kiedy wlokłam się minutę przed dzwonkiem albo witałam się i byłam miła
dla Alison ,ale jeden uśmiech działający w dwie strony zawsze wystarczał. Alison
była niedawno poznaną przez Maxa koleżanką. Którą często można było zobaczyć u
jego boku. Wszyscy wiedzieli czemu Sarah jej nie lubiła, chociaż bardzo starała
się to nieudolnie ukryć, widać było jak bardzo jest zazdrosna widząc ich razem,
rozmawiających, śmiejących się, zwyczajnie kolegujących się. W czasie tych
kilku tygodni Damien i Lauren zaczęli się spotykać. Byli bardzo szczęśliwą
parą. Nie wiedzieli nawet jak bardzo im tego zazdrościłam. Nie chciałam być już
taka samotna patrząc na nich, albo chociażby na inne mijające mnie zadowolone i
zakochane pary. Ja nigdy nie byłam zakochana, nie wiedziałam jak to jest. Czy
wszystkie książkowe, bądź filmowe objawi miłości rzeczywiście istnieją? Skąd
ludzie właściwie wiedzą ,że się w sobie zakochali ,że druga osoba odwzajemnia
jej uczucia? Miałam tyle pytań ,i nie wiedziałam czy tak naprawdę poznam, a
przede wszystkim kiedy, na własnej skórze odczuje to wszystko o czym, do tej
pory mogłam tylko słyszeć. Jak na razie nie miałam nawet kandydata więc nie miałam
o czym mówić i nie chciałam już o tym myśleć. Na lekcjach byłam bardzo śpiąca,
prawie całą noc nie mogłam spać ,a kiedy już zasnęłam czekały mnie liczne
przebudzenia i krótkie koszmarne sny. Wielu z nich nie mogłam sobie
przypomnieć, sceneriami w nich były ciemne, mroczne lasy, pustkowia, postacie
które widziałam wydawały mi się znajome ale później nie mogłam skojarzyć kim
były, skąd je znam ani czemu właściwie mi się śniły. Zakwasy po poprzednich
zajęciach tanecznych na których ćwiczyłyśmy salta, również dawały o sobie znać.
Niestety nie dla wszystkich te zajęcia zakończyły się tak dobrze, Janet która
podczas wykonywania skoku upadła i złamała nadgarstek zapewne wolała by mieć
zakwasy niż. Pocieszałam się tą myślą. Zajęcia dawały mi bardzo wiele, czułam ,że
to jedyne miejsce w którym mogę poznać tak wielu utalentowanych, i wspaniałych
ludzi, oraz tak wiele się od nich nauczyć. Moje zamyślenia przerwała pani While
,podobno najlepsza nauczycielka od matematyki w szkole, choć jej uczniowie tak
nie uważali, informując nas abyśmy bardziej uważali na siebie, ponieważ coraz
częściej znikają ludzie.
–Czytałam o tym w
gazecie podobno wciągu ostatniego miesiąca zaginęło już ponad 10 osób.
Powiedziała siedząca w pierwszej ławce
dziewczyna. Ja jakoś specjalnie się nie bałam, nie miałam pojęcia czemu tak
jest ale idąc ulicami miasta, patrząc na ludzi czułam się po prostu
bezpiecznie. Zaginieni też pewnie mieli takie odczuci, ta ponura myśl
przytłoczyła mnie nagle. Postanowiłam być bardziej uważna i ostrożna. Na
przerwie spotkałam Maxa i Alison. Podeszłam do nich licząc na coś ciekawszego
niż zaginięcia i wypadki. Niestety już cała szkoła mówiła tylko o tym, nawet
oni.
-Słyszeliście już o tych zaginięciach? To straszne każdy z nas może się
znaleźć w takiej sytuacji.
-Tak, to prawda
jest coraz gorzej. Jeszcze nikt się nie odnalazł. Wszyscy próbują rozwiązać tę
zagadkę. Ja sam bardzo jestem ciekaw co się dzieje z tymi ludźmi.
-Jest nagroda za wszelki
informacje, policja zwiększyła wieczorna patrole dwukrotnie, ale i tak będę
bała się sama wracać taki kawał do domu. A ty Annie nie kończysz przypadkiem
wieczorami tych swoich zajęć.
-No, często jest już ciemno kiedy wracam, ale jakoś
specjalnie się nie boję. Chociaż zauważyłam, że coraz mniej osób chodzi
wieczorami po ulicach.
-Dziwisz się im, nie ma reguły na ofiary każdy może się stać jedną z
nich i dołączyć do grona zaginionych.
Na tę słowa zrobiło mi się zimno. Co
jeśli jutro w gazecie znajdzie się w kolumnie zaginieni, nazwisko któregoś z
moich przyjaciół, mamy lub…moje. Dzwonek wyrwał mi z ponurych zamyśleni, jeszcze
zanim zaczęłam wyobrażać jeszcze gorsze rzeczy. Pomachałam do przyjaciół i
weszłam do klasy. Ostatnia lekcja również w połowie była poświęcona, rozmowach
o środkach bezpieczeństwa, i wyostrzeniu naszej uwagi. Z naszej szkoły zaginęły
dwie osoby, nie znałam żadnej z nich. Wracając do domu nie chciałam dać po
sobie poznać mojego strachu. Starałam się iść jak zawsze spokojna, i rozluźniona.
W końcu jeżeli codziennie od ponad czterech miesięcy pokonywałam zwyczajnie ten
krótki odcinek drogi z domu do szkoły,oraz ze szkoły do domu, czemu akurat dziś co. Byłam już bardzo blisko domu kiedy moją uwagę przykuł
jeden z sklepów ze starymi nożami, sztyletami i ogólnie starą bronią. Na małej
wystawce znajdowały się różne stare, małe sztylety. Były one przepięknie
zdobione małymi diamencikami, rubinami i opalami. Wszystkie były niesamowite ale
moje oczy były całkowicie zwrócone na mający może około osiemnaście
centymetrów, srebrzysty, ozdobiony trzema małymi rubinami sztylet. Nigdy nie
interesowała mnie jakoś specjalnie broń,
ani inne niebezpieczne przedmioty, ale ten sztylet miał w sobie coś niesamowitego,
tajemniczego. Przykuwał moją uwagę. Wiedziałam, że muszę go mieć ,że może mi
się on jeszcze kiedyś przydać. Przy tym co się ostatnio wydarzyło, będę czuć
się bezpieczniej. Sprzedawca pokazał mi go z bliska, miał kilka rys, ale nadal bardzo mi się podobał. Nie był on wcale taki drogi, wiec mogłam go wziąć od
razu. Wychodząc wsunęłam go
zabezpieczonym ostrzem w dół cholewy moich wysokich butów. Mając go przy sobie
czułam się dużo bezpieczniej. Wchodząc do domu zastałam zdenerwowaną, chodzącą
po holu mamę.
-Gdzie
byłaś! Tak bardzo się bałam. Wiesz co bym zrobiła gdyby coś ci się stało. Rozumiałam o co chodziło, chociaż spóźniłam się tylko dwadzieścia minut, byłam
pewna ,że mama gotowa była dzwonić już na policję i zacząć poszukiwania.
-Spokojnie,
mamo to było tylko dwadzieścia minut, po drodze zaszłam jeszcze do jednego
sklepu. Nie masz się czym martwić.
Uspokoiłam ją i przytuliłam. Zdecydowałam
się nie iść dziś na zajęcia. Odrobiłam lekcję, zajęło mi to prawie dwie
godziny. Było tego naprawdę sporo matematyka, biologia i fizyka. Musiałam
przygotowywać się też do bardzo trudnego testu z chemii. Niestety nie miałam
dziś do tego wszystkiego głowy. Po odrobieniu lekcji przypomniałam, i
przygotowałam sobie materiał na test, postanowiłam dziś również wcześnie
położyć się spać. Bardzo szybko się wykąpałam, i przebrałam . Kiedy już zasypiałam,
przypomniałam sobie jeszcze o moim nowym aucie, którym będę mogła jeździć już
za dwa tygodnie. Obudziłam się trochę za późno, więc moje szykowanie się
przebiegało w wielkim pośpiechu. Nie zdążyłam się nawet niczego napić i zjeść,
po drodze, w biegu wpadłam jeszcze do małej kawiarni zamówiłam kawę z mlekiem i
drożdżówkę, na wynos. Którą jadłam biegnąc. Najlepsza kawa w mieście, jak głosił napis na kubku, ledwo
postawiła mnie na nogi. Weszłam do szkoły trzy minuty przed dzwonkiem. Pierwszą
lekcją była chemia. Test nie był nawet taki trudny, jak myślałam. Zadanie
okazały się dużo prostsze od tych z których się przygotowywałam. Zarówno ja jak
i Sar liczyłyśmy na co najmniej dobrą ocenę . Cały dzień minął mi bardzo szybko,
na stołówce pokazałam przyjaciołom mój wczorajszy zakup. Wszyscy byli nim
zachwyceni. Jedząc obiad uznałam, że dziś muszę iść na zajęcia. Ubrałam kurtkę,
chciałam być wcześniej niż zazwyczaj. Idąc miałam dziwne uczucie, że, gdzieś
wgłębi siebie czułam coś co przerażało mnie, nigdy czegoś takiego nie czułam.
Przez chwilę miałam ochotę wrócić do domu ulice były kompletnie puste, ciemne.
Prawie dostałam zawału kiedy po drodze jedna z żarówek nagle zgasła, nastała
jeszcze większa ciemność. Coraz bardziej wydawało mi się że ktoś za mną idzie.
Powoli chwyciłam za sztylet który znajdował się w moim bucie i schowałam go w
rękawie. Nim się obejrzałam, stałam już przy drzwiach studia, wystarczyło mi
tylko pokonać schody by czuć się bezpiecznie. Wchodząc obejrzałam się, byłam
prawie pewna, że widzę w krzakach zarysy postaci nie przyjrzałam się dokładnie, ale mogła to być kobieta, bardzo wysoka smukła kobieta która wydawała się do
mnie uśmiechać, ale nie był to miły uśmiech wręcz przeciwnie był to uśmiech
łowcy który po raz ostatni uśmiecha się zwycięsko do swojej ofiary . Zamknęłam oczy, kiedy po może dwóch sekundach otworzyłam je i
jeszcze raz spojrzałam w to samo miejsce, nikogo już nie było, krzaki lekko
powiewały na wietrze. Wzdrygnęłam się na myśl o tej przerażającej postaci, moja
wyobraźnia płatała mi dziś niezłe figle. Napędzona strachem wbiegłam po
schodach, potknęłam się kilka razy ale liczyło się dla mnie tylko jak
najszybsze dotarcie do góry. Weszłam i odetchnęłam z ulgą, rozejrzałam się nie
było nikogo nawet sekretarki, która mogło by się wydawać nawet, że nie chodziła
do toalety, aby nie opuścić swojego stanowiska pracy. Stojąc przez chwilę w
ciszy, spojrzałam na swoje ręce były całe brudne od opierania się na schodach w
momentach kiedy się potykałam. Zaczęłam się rozglądać za łazienką. Zazwyczaj
korzystałam z łazienki w szatni, ale nie sądziłam, żeby podczas trwania zajęć
była ona otwarta. Skierowałam się w stronę długiego korytarza w przeciwną
stronę od szatni. Jeszcze nigdy nim nie szłam, nie odróżniał się on niczym
szczególnym od reszty studia, na jasno różowych ścianach wisiały dyplomy i
nagrody za liczne zwycięstwa w konkursach. Wiele z nich należało do Veroniki i
Nicolasa West ’a. Dopiero po chwili domyśliłam się do kogo należą, zaciekawiło
mnie to, że posiadali oni jedno nazwisko. Wyglądali na zbyt młodych jak na
małżeństwo, i właściwie tylko przez plotki myślała o nich jako o parze.
Zobaczyłam wejście do łazienki na samym końcu korytarza, przechodząc obok
pięknie zdobionych starych dębowych drzwi usłyszałam głosy. Był na nich napis ,,Veronica West. Jak najszybsze znalezienie się daleko od jej gabinetu, było
wskazane. Nie miałam pojęcia czemu napawała mnie ona wielką dawką strachu
wymieszaną z uczuciem którego nie znałam, takiego odpychania miałam ochotę
uciekać kiedy budziłam się z uroku jej urody. Z Nicolasem było zupełnie
odwrotnie, miałam ochotę być bliżej niego, dotknąć jego marmurowej skóry,
przejechać opuszkami palców po idealnie
pełnych wargach, zatopić się w jego błękitnych magicznie połyskujących oczach. O
boże Annie, świrujesz! Powiedziałam sobie, w głowie. Już miałam odejść, ale coś
mnie powstrzymało, spowodowało, że zaczęłam przysłuchiwać się głosom które
słyszałam.
-Jeszcze
trochę a ona nas zdemaskuje, ludzie, media policja wszyscy interesują się już
dziwnymi przypadkami zaginięć. Z resztą ty nie jesteś lepsza od niej tylko, nie
musicie tego robić są lepsze drogi.
Wydawało mi się, że słyszę Nicolasa, nie
znałam dobrze jego głosu zaledwie raz, z daleka miałam okazję go usłyszeć. Byłam
prawie pewna że słyszę jak rozmawia z Veronicą, ale o co czy on miał na myśli
ostatnie zaginięcia? Coraz bardziej zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę ,
właściwie nie była to już rozmowa tylko bardzo głośna kłótnia.
-Co mam, zrobić wybrać twoją
drogę decydować za Alex? Tylko dlatego bo ty uważasz się za lepszego od nas.
Taki jest świat, ktoś musi zginać, żeby inny mógł żyć i przetrwać. Zawsze tak
było i będzie a ty nie możesz tego zmienić Nicolasie zrozum to.
Byłam coraz
bardziej zdenerwowana, słyszałam już nawet moje coraz szybciej bijące
serce.
-Oni są ludźmi, nie zwierzętami, nie dajesz im wyboru. Jesteśmy
silniejsi ale czy to daje nam prawdo do decydowania o ich życiu? Mają do
niego takie same prawo jak my, a nawet większe! Czym my właściwie jesteśmy, co
ty z nas zrobiłaś?
Usłyszałam szelesty ktoś za chwilę miał wyjść z gabinetu.
Szybko ukryłam się w łazience która znajdowała się dwa pomieszczenia od
gabinetu. Przez drzwi słyszałam wychodzącego Nicolasa za nim szybkim krokiem
szła Veronica. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę i robię. Nie myśląc długo
poszłam za nimi licząc, że mnie nie zauważą, musiałam dowiedzieć się co tak
naprawdę dzieje się w tym mieście, kim oni byli i co mieli wspólnego z
zaginięciami? Szli bardzo szybko miałam nawet problemy z nadążaniem za nimi.
Odległość jaka nas dzieliła była coraz większa, aż w końcu zgubiłam ich za
którymś z zakrętów. Nie wiedziałam co zrobić, było ciemno ulice puste co jakiś
czas przejeżdżał tylko jakiś samochód. Nie mogłam wrócić na zajęcia było za
późno a ja zbyt zainteresowana całą sprawą. Nie potrafiłam odpuścić, nie po tym
co usłyszałam. Czym my jesteśmy? Nie mamy prawda decydować o ich życiu! Oni są ludźmi.
Te słowa przeszywały mnie na wylot, cały czas odtwarzałam sobie ich kłótnie w
głowie, licząc, że znajdę nowy sens słów wypowiedzianych przez nich oboje.
Błagałam o to, żeby tak jak w przypadku postaci z za krzaków były to zwykłe
halucynację, wyobraźnia. Nie mogłam na to liczyć. Plątałam się po pustych
uliczkach rozglądałam wchodziłam w najstraszniejsze małe ślepe uliczki jakie
widziałam w życiu, wszędzie nic. Miałam już wracać do domu, kiedy usłyszałam
mrożący krew w żyłach krzyk dziewczyny. Pobiegłam w jego kierunku. Dobiegłam do
jednej z uliczek. Całe ściany pokryte były graffiti, ciemne obrazy, napisy, przekleństwa na ścianach wywoływały dreszcze, na pięć stojących latarni, bardzo
słabo działała tylko jedna. Zatrzymałam
się tuż przed zakrętem ściany. Oparłam się o nią wzięłam jeden głęboki wdech i
wychyliłam się z za wymalowanej ściany. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Stanęłam
jak wryta na widok Veronicki powstrzymującej jakąś dziewczynę, dziewczynę która
na ustach miała krew. Na ziemi obok ciała martwej dziewczyny klęczał Nicolas , chyba próbował jej pomóc, choć ja nie byłam pewna, czy
jest co ratować. Nie wytrzymałam krew na ustach, umierająca dziewczyna i
kłótnia przytłoczyły mnie za bardzo. Nie myślałam już co robię wszyłam z ukrycia spojrzałam na nich i krzyknęłam ile
tylko miałam sił w płucach...
Rozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńNajciekawszy ze wszystkich :D
Wspaniały.. po prostu wspaniały :)
Błagam nie przestawaj pisać bo jesteś w tym znakomita :**
Jestem straaasznie ciekawa co się wydarzy w nn ;)
Przy okazji że jestem to zapraszam na nowy rozdział do mnie :)
http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/
Dziękuje właśnie ten 1, i tak pozytywny komentarz, jest moją zachętą, że dziś w nocy spróbuje trochę popisać (nie bd to kontynuacja tego, ponieważ rozdziały które dodaje zostały napisane kilka miesięcy temu, jestem w trakcie pisania bodajże coś koło 20 R(całość jak na razie 160 pare stron, ale jak dodaje tutaj to w takim formacie mieści się jakimś cudem 3-5 strony A4 ) JESZCZE RAZ DZIĘKUJE ZA MOTYWACJĘ, a co do tego, że to najciekawszy, też się z tym zgadzam ale od początku mówiłam, że pierwsze rozdziały wprowadzają... ;P zachęcam do dalszego czytania !!!
Usuńhttp://cammmmmmeleon.blogspot.com/ zapraszam !
OdpowiedzUsuńZgadzam się z "Olka Blackie" najciekawszy ze wszystkich Twoich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie wspaniałe i cudowne, czekam z nie cierpliwością na kolejny rozdział. :3
Dziękuje, bardzo!
UsuńZapraszam do mnie, pojawił się 9 rozdział. :)
Usuńniecierpliwością *
http://myslisz-ze-jestem-latwa.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział na KLARO!
OdpowiedzUsuńhttp://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com
oraz na double-feeling.blogspot.com :)
Rozdziały świetny! Super napisany, więc fajnie się czytało! :)
OdpowiedzUsuńOstatnio mam mało czasu na czytanie i na pisanie rozdziałów na moim blogu. Dlatego przepraszam za mój niezbyt konkretny komentarz.
Czekam na nn.
Pozdrawiam i weny życzę!