niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 7.

Kolejny rozdział, daje z lekki opóżnieniem. Bardzo krótki, i spokojny. Następny dodam w niedzielę (1.12). Mam nadzieję, że się podoba. Miłego czytania!  


Strach

Nie było odwrotu, zrobiłam to co zrobiłam. Czy żałowałam? Nie miałam jeszcze pojęcia.                   Wszystko działo się tak szybko. W jednej sekundzie skupione były na mnie trzy pary zbliżających się przerażających, morderczych i dzikich oczu. Wszystko było takie rozmazane słyszałam tylko urywki zdań.

-Trzeba było bardziej uważać! Jak można było do tego dopuścić! Trzeba się jej teraz pozbyć!                      
-Nie zabijemy jej nie możemy ja się nią zajmę tylko nie róbmy jej krzywdy!                                                 

-Zwariowałeś już zupełnie…

Wszystko wydawało się niknąć, czułam się jakby przygniatała mnie ciężka i  zimna tafla wody. Ciągnęła mnie na dno słowa rozchodziły się jak echo w mojej głowie.Upadłam na chodnik, czułam płynące po moim czole krople gorącej, krwi. Łzy spływały po policzkach, nie mogłam ich kontrolować całe moje ciało przestało być mi posłuszne, robiło co chciało.Martwa dziewczyna, krew, ból, łzy, chłód i tajemnice, cały świat przestał istnieć ,została tylko ciemna, podła, nicość. 


Czułam się jakbym umarła, choć właściwie istniało duże prawdopodobieństwo, że nie żyję, zaczęłam odczuwać wszystko bardzo mocno, pamięć wracała. Urywki zdarzeń, krzyk, krew, cierpienie w oczach dziewczyny, moja reakcja wszystko wróciło choć nie po kolei, to ze zdwojoną siłą. Na głowie miałam kawałek materiału który jak zgadłam powstrzymywał krwawienie.Zemdlałam od natłoku emocji, wrażeni, strachu, uderzyłam głową o krawężnik. Jaka ja byłam głupia! Powinnam była zadzwonić po pomoc, uciekać. Chciało mi się płakać. Trzeba się jej teraz pozbyć!.. Więc chyba jednak trafię na listę zaginionych. Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na czymś miękkim nad głową miałam dach? sufit?. Może znajdowałam się na bagażniku jakiegoś samochodu? Na filmach często właśnie w bagażniku ofiary odbywały swoją ostatnią podróż. Nie, nie to nie był bagażnik, leżałam na tylnym siedzeniu jakiegoś auta. Usłyszałam trzask drzwi, otwieranie,  i zamykanie drzwiczek od samochodu . Zwykły trzask, a przerażał mnie tak. jakbym stała po środku pola bitwy, strzelaniny. Tylne drzwi się otworzyły.Zimny podmuch orzeźwiającego powietrza lekko mnie osłabił, ale i pozwolił zacząć trzeźwo myśleć.Nagle znalazłam się w powietrzu, w czyjś ramionach które uniosły mnie wysoko.Ten ktoś wchodził ze mną po schodach, zamykał drzwi, aż w końcu ułożył mnie na czymś, może było to łóżko, albo kanapa, nie potrafiłam tego stwierdzić. Mój plan był następujący. Udawać sen poczekać, aż ten ktoś wyjdzie z pomieszczenia w którym się znajdowałam. Miałam tylko na chwilę dać sobie odpocząć. Zasnęłam, choć tylko na chwilę, byłam bardzo rozespana.Liczyłam, że wszystko co się wydarzyło było snem, koszmarem. Zaraz zbiegnę do mamy przytulę ją, a ona mnie pocieszy. Poderwałam się nagle na tę myśl. Zawiodłam się jednak leżałam na kanapie jednej stal w studiu. To nie był koszmar, to była rzeczywistość. Wszystko działo się naprawdę! Drzwi uchyliły się, i wszedł przez nie Nicolas, podbiegł do mnie, usiłował uspokoić. Patrząc w jego błękitne oczy miałam tylko obraz martwej dziewczyny, krwi na jego rękach. Odsunęłam się od niego tak daleko jak tylko mogłam.

-Nie musisz się mnie bać, nic Ci nie zrobię. Zaczął. Chcę ci pomóc, uwierz nie jestem zły, nie jestem twoim wrogiem.

- Ty ,ta dziewczyna ona nie żyła.. Zabiliście ja! Widziałam! Krzyknęłam

-Nie, to nie była nasza wina ona…ona miała wypadek chcieliśmy jej pomóc.                                             
Wiedziałam, że kłamie. Krew na ustach przytrzymywanej kobiety , to było straszne.

-Chcę do domu, wypuść mnie proszę Cię!

-Spokojnie, wrócisz do domu obiecuję. Tylko musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz o tym co widziałaś. Proszę obiecaj ,że nie powiesz, nie chcę Cię krzywdzić. Mówił to tak jakby chciał, żebym uwierzyła, i nikomu nie powiedziała. Wstałam zaczęłam biec, nie gonił mnie krzyknął tylko za mną;


-Nie mów nikomu proszę! Przyjdź wieczorem ,kiedy będziesz gotowa będę czekał! Codziennie wieczorem będę tu czekał…

Wyszłam z budynku. Bez chwili przerwy biegłam do domu.                                                                     Ciemna ulica była dla mnie zachętą do biegu ze łzami, i strachem w oczach .

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 6.

Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety martwi mnie mała ilość komentarzy pod postami...bez uwag, waszych przemyśleń, opinii, oraz braku zainteresowania  pisze się naprawdę dużo ciężej, nie wiem również co myślicie, i co powinnam zmienić, lub poprawić...Bardzo zależy na tym aby aktywność, czytelników się poprawiła. Następny rozdział pojawi się w sobotę (23.11). 
Miłego czytania! 


Kłótnia


-Sarah, zaczekaj na mnie jeszcze chwileczkę.- Powiedziałam szukając w torbie książki od matematyki.          
 -Oj zawsze muszę ma Ciebie czekać. Sprawdzaj czy masz wszystkie książki wcześniej niż dwie minuty przed dzwonkiem. Burknęła przewracając oczami i łapiąc mnie za rękę pociągnęła w kierunku sali.                  
-Jesteśmy jedne z najlepszych na wf, zawsze dobiegniemy na czas. 

Uśmiechnęłam się do niej a ona odpowiedziała tym samym. Czasami sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej na mnie, kiedy wlokłam się minutę przed dzwonkiem albo witałam się i byłam miła dla Alison ,ale jeden uśmiech działający w dwie strony zawsze wystarczał. Alison była niedawno poznaną przez Maxa koleżanką. Którą często można było zobaczyć u jego boku. Wszyscy wiedzieli czemu Sarah jej nie lubiła, chociaż bardzo starała się to nieudolnie ukryć, widać było jak bardzo jest zazdrosna widząc ich razem, rozmawiających, śmiejących się, zwyczajnie kolegujących się. W czasie tych kilku tygodni Damien i Lauren zaczęli się spotykać. Byli bardzo szczęśliwą parą. Nie wiedzieli nawet jak bardzo im tego zazdrościłam. Nie chciałam być już taka samotna patrząc na nich, albo chociażby na inne mijające mnie zadowolone i zakochane pary. Ja nigdy nie byłam zakochana, nie wiedziałam jak to jest. Czy wszystkie książkowe, bądź filmowe objawi miłości rzeczywiście istnieją? Skąd ludzie właściwie wiedzą ,że się w sobie zakochali ,że druga osoba odwzajemnia jej uczucia? Miałam tyle pytań ,i nie wiedziałam czy tak naprawdę poznam, a przede wszystkim kiedy, na własnej skórze odczuje to wszystko o czym, do tej pory mogłam tylko słyszeć. Jak na razie nie miałam nawet kandydata więc nie miałam o czym mówić i nie chciałam już o tym myśleć. Na lekcjach byłam bardzo śpiąca, prawie całą noc nie mogłam spać ,a kiedy już zasnęłam czekały mnie liczne przebudzenia i krótkie koszmarne sny. Wielu z nich nie mogłam sobie przypomnieć, sceneriami w nich były ciemne, mroczne lasy, pustkowia, postacie które widziałam wydawały mi się znajome ale później nie mogłam skojarzyć kim były, skąd je znam ani czemu właściwie mi się śniły.                     Zakwasy po poprzednich zajęciach tanecznych na których ćwiczyłyśmy salta, również dawały o sobie znać. Niestety nie dla wszystkich te zajęcia zakończyły się tak dobrze, Janet która podczas wykonywania skoku upadła i złamała nadgarstek zapewne wolała by mieć zakwasy niż. Pocieszałam się tą myślą.                     Zajęcia dawały mi bardzo wiele, czułam ,że to jedyne miejsce w którym mogę poznać tak wielu utalentowanych, i wspaniałych ludzi, oraz tak wiele się od nich nauczyć. Moje zamyślenia przerwała pani While ,podobno najlepsza nauczycielka od matematyki w szkole, choć jej uczniowie tak nie uważali, informując nas abyśmy bardziej uważali na siebie, ponieważ coraz częściej znikają ludzie.                           

 –Czytałam o tym w gazecie podobno wciągu ostatniego miesiąca zaginęło już ponad 10 osób. 

 Powiedziała  siedząca w pierwszej ławce dziewczyna. Ja jakoś specjalnie się nie bałam, nie miałam pojęcia czemu tak jest ale idąc ulicami miasta, patrząc na ludzi czułam się po prostu bezpiecznie. Zaginieni też pewnie mieli takie odczuci, ta ponura myśl przytłoczyła mnie nagle. Postanowiłam być bardziej uważna i ostrożna. Na przerwie spotkałam Maxa i Alison. Podeszłam do nich licząc na coś ciekawszego niż zaginięcia i wypadki. Niestety już cała szkoła mówiła tylko o tym, nawet oni.                                                                 

-Słyszeliście już o tych zaginięciach? To straszne każdy z nas może się znaleźć w takiej sytuacji.                     
-Tak, to prawda jest coraz gorzej. Jeszcze nikt się nie odnalazł. Wszyscy próbują rozwiązać tę zagadkę. Ja sam bardzo jestem ciekaw co się dzieje z tymi ludźmi.                                                                                  

-Jest nagroda za wszelki informacje, policja zwiększyła wieczorna patrole dwukrotnie, ale i tak będę bała się sama wracać taki kawał do domu. A ty Annie nie kończysz przypadkiem wieczorami tych swoich zajęć.      

-No, często jest już ciemno kiedy wracam, ale jakoś specjalnie się nie boję. Chociaż zauważyłam, że coraz mniej osób chodzi wieczorami po ulicach.                                                                                                    

-Dziwisz się im, nie ma reguły na ofiary każdy może się stać jedną z nich i dołączyć do grona zaginionych. 

Na tę słowa zrobiło mi się zimno. Co jeśli jutro w gazecie znajdzie się w kolumnie zaginieni, nazwisko któregoś z moich przyjaciół, mamy lub…moje. Dzwonek wyrwał mi z ponurych zamyśleni, jeszcze zanim zaczęłam wyobrażać jeszcze gorsze rzeczy. Pomachałam do przyjaciół i weszłam do klasy. Ostatnia lekcja również w połowie była poświęcona, rozmowach o środkach bezpieczeństwa, i wyostrzeniu naszej uwagi. Z naszej szkoły zaginęły dwie osoby, nie znałam żadnej z nich. Wracając do domu nie chciałam dać po sobie poznać mojego strachu. Starałam się iść jak zawsze spokojna, i rozluźniona. W końcu jeżeli codziennie od ponad czterech miesięcy pokonywałam zwyczajnie ten krótki odcinek drogi z domu do szkoły,oraz  ze szkoły do domu, czemu akurat dziś co. Byłam już bardzo blisko domu kiedy moją uwagę przykuł jeden z sklepów ze starymi nożami, sztyletami i ogólnie starą bronią. Na małej wystawce znajdowały się różne stare, małe sztylety. Były one przepięknie zdobione małymi diamencikami, rubinami i opalami. Wszystkie były niesamowite ale moje oczy były całkowicie zwrócone na mający może około osiemnaście centymetrów, srebrzysty, ozdobiony trzema małymi rubinami sztylet. Nigdy nie interesowała mnie jakoś  specjalnie broń, ani inne niebezpieczne przedmioty, ale ten sztylet miał w sobie coś niesamowitego, tajemniczego. Przykuwał moją uwagę. Wiedziałam, że muszę go mieć  ,że może mi się on jeszcze kiedyś przydać. Przy tym co się ostatnio wydarzyło, będę czuć się bezpieczniej. Sprzedawca pokazał mi go z bliska, miał kilka rys, ale nadal bardzo mi się podobał. Nie był on wcale taki drogi, wiec mogłam go wziąć od razu.  Wychodząc wsunęłam go zabezpieczonym ostrzem w dół cholewy moich wysokich butów. Mając go przy sobie czułam się dużo bezpieczniej. Wchodząc do domu zastałam zdenerwowaną, chodzącą po holu mamę.                                  

-Gdzie byłaś! Tak bardzo się bałam. Wiesz co bym zrobiła gdyby coś ci się stało.                              Rozumiałam o co chodziło, chociaż spóźniłam się tylko dwadzieścia minut, byłam pewna ,że mama gotowa była dzwonić już na policję i zacząć poszukiwania.                                                                                       

-Spokojnie, mamo to było tylko dwadzieścia minut, po drodze zaszłam jeszcze do jednego sklepu. Nie masz się czym martwić.                                                                                                                         

Uspokoiłam ją i przytuliłam. Zdecydowałam się nie iść dziś na zajęcia. Odrobiłam lekcję, zajęło mi to prawie dwie godziny. Było tego naprawdę sporo matematyka, biologia i fizyka. Musiałam przygotowywać się też do bardzo trudnego testu z chemii. Niestety nie miałam dziś do tego wszystkiego głowy. Po odrobieniu lekcji przypomniałam, i przygotowałam sobie materiał na test, postanowiłam dziś również wcześnie położyć się spać. Bardzo szybko się wykąpałam, i przebrałam .                                                                              Kiedy już zasypiałam, przypomniałam sobie jeszcze o moim nowym aucie, którym będę mogła jeździć już za dwa tygodnie. Obudziłam się trochę za późno, więc moje szykowanie się przebiegało w wielkim pośpiechu. Nie zdążyłam się nawet niczego napić i zjeść, po drodze, w biegu wpadłam jeszcze do małej kawiarni zamówiłam kawę z mlekiem i drożdżówkę, na wynos.                                                                               Którą jadłam biegnąc. Najlepsza kawa w mieście, jak głosił napis na kubku, ledwo postawiła mnie na nogi. Weszłam do szkoły trzy minuty przed dzwonkiem. Pierwszą lekcją była chemia. Test nie był nawet taki trudny, jak myślałam. Zadanie okazały się dużo prostsze od tych z których się przygotowywałam. Zarówno ja jak i Sar liczyłyśmy na co najmniej dobrą ocenę . Cały dzień minął mi bardzo szybko, na stołówce pokazałam przyjaciołom mój wczorajszy zakup. Wszyscy byli nim zachwyceni. Jedząc obiad uznałam, że dziś muszę iść na zajęcia. Ubrałam kurtkę, chciałam być wcześniej niż zazwyczaj. Idąc miałam dziwne uczucie, że, gdzieś wgłębi siebie czułam coś co przerażało mnie, nigdy czegoś takiego nie czułam. Przez chwilę miałam ochotę wrócić do domu ulice były kompletnie puste, ciemne. Prawie dostałam zawału kiedy po drodze jedna z żarówek nagle zgasła, nastała jeszcze większa ciemność. Coraz bardziej wydawało mi się że ktoś za mną idzie. Powoli chwyciłam za sztylet który znajdował się w moim bucie i schowałam go w rękawie. Nim się obejrzałam, stałam już przy drzwiach studia, wystarczyło mi tylko pokonać schody by czuć się bezpiecznie. Wchodząc obejrzałam się, byłam prawie pewna, że widzę w krzakach zarysy postaci nie przyjrzałam się dokładnie, ale mogła to być kobieta, bardzo wysoka smukła kobieta która wydawała się do mnie uśmiechać, ale nie był to miły uśmiech wręcz przeciwnie był to uśmiech łowcy który po raz ostatni uśmiecha się zwycięsko do swojej ofiary .  Zamknęłam oczy, kiedy po może dwóch sekundach otworzyłam je i jeszcze raz spojrzałam w to samo miejsce, nikogo już nie było, krzaki lekko powiewały na wietrze. Wzdrygnęłam się na myśl o  tej przerażającej postaci, moja wyobraźnia płatała mi dziś niezłe figle. Napędzona strachem wbiegłam po schodach, potknęłam się kilka razy ale liczyło się dla mnie tylko jak najszybsze dotarcie do góry. Weszłam i odetchnęłam z ulgą, rozejrzałam się nie było nikogo nawet sekretarki, która mogło by się wydawać nawet, że nie chodziła do toalety, aby nie opuścić swojego stanowiska pracy. Stojąc przez chwilę w ciszy, spojrzałam na swoje ręce były całe brudne od opierania się na schodach w momentach kiedy się potykałam. Zaczęłam się rozglądać za łazienką. Zazwyczaj korzystałam z łazienki w szatni, ale nie sądziłam, żeby podczas trwania zajęć była ona otwarta. Skierowałam się w stronę długiego korytarza w przeciwną stronę od szatni.                                                                                   Jeszcze nigdy nim nie szłam, nie odróżniał się on niczym szczególnym od reszty studia, na jasno różowych ścianach wisiały dyplomy i nagrody za liczne zwycięstwa w konkursach. Wiele z nich należało do Veroniki i Nicolasa West ’a. Dopiero po chwili domyśliłam się do kogo należą, zaciekawiło mnie to, że posiadali oni jedno nazwisko. Wyglądali na zbyt młodych jak na małżeństwo, i właściwie tylko przez plotki myślała o nich jako o parze. Zobaczyłam wejście do łazienki na samym końcu korytarza, przechodząc obok pięknie zdobionych starych dębowych drzwi usłyszałam głosy. Był na nich napis ,,Veronica West.                              Jak najszybsze znalezienie się daleko od jej gabinetu, było wskazane. Nie miałam pojęcia czemu napawała mnie ona wielką dawką strachu wymieszaną z uczuciem którego nie znałam, takiego odpychania miałam ochotę uciekać kiedy budziłam się z uroku jej urody. Z Nicolasem było zupełnie odwrotnie, miałam ochotę być bliżej niego, dotknąć jego marmurowej skóry, przejechać opuszkami  palców po idealnie pełnych wargach, zatopić się w jego błękitnych magicznie połyskujących oczach. O boże Annie, świrujesz! Powiedziałam sobie, w głowie. Już miałam odejść, ale coś mnie powstrzymało, spowodowało, że zaczęłam przysłuchiwać się głosom które słyszałam.                                                                                                    

-Jeszcze trochę a ona nas zdemaskuje, ludzie, media policja wszyscy interesują się już dziwnymi przypadkami zaginięć. Z resztą ty nie jesteś lepsza od niej tylko, nie musicie tego robić są lepsze drogi. 

Wydawało mi się, że słyszę Nicolasa, nie znałam dobrze jego głosu zaledwie raz, z daleka miałam okazję go usłyszeć. Byłam prawie pewna że słyszę jak rozmawia z Veronicą, ale o co czy on miał na myśli ostatnie zaginięcia? Coraz bardziej zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę , właściwie nie była to już rozmowa tylko bardzo głośna kłótnia.                                                                                                                                  

-Co mam, zrobić wybrać twoją drogę decydować za Alex? Tylko dlatego bo ty uważasz się za lepszego od nas. Taki jest świat, ktoś musi zginać, żeby inny mógł żyć i przetrwać. Zawsze tak było i będzie a ty nie możesz tego zmienić Nicolasie zrozum to.                                                                                                

Byłam coraz bardziej zdenerwowana, słyszałam już nawet moje coraz szybciej bijące serce.                          
-Oni są ludźmi, nie zwierzętami, nie dajesz im wyboru. Jesteśmy silniejsi ale czy to daje nam prawdo do decydowania o ich życiu­­? Mają do niego takie same prawo jak my, a nawet większe! Czym my właściwie jesteśmy, co ty z nas zrobiłaś?                                                                                                                

Usłyszałam szelesty ktoś za chwilę miał wyjść z gabinetu. Szybko ukryłam się w łazience która znajdowała się dwa pomieszczenia od gabinetu. Przez drzwi słyszałam wychodzącego Nicolasa za nim szybkim krokiem szła Veronica. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę i robię. Nie myśląc długo poszłam za nimi licząc, że mnie nie zauważą, musiałam dowiedzieć się co tak naprawdę dzieje się w tym mieście, kim oni byli i co mieli wspólnego z zaginięciami? Szli bardzo szybko miałam nawet problemy z nadążaniem za nimi. Odległość jaka nas dzieliła była coraz większa, aż w końcu zgubiłam ich za którymś z zakrętów. Nie wiedziałam co zrobić, było ciemno ulice puste co jakiś czas przejeżdżał tylko jakiś samochód. Nie mogłam wrócić na zajęcia było za późno a ja zbyt zainteresowana całą sprawą. Nie potrafiłam odpuścić, nie po tym co usłyszałam. Czym my jesteśmy? Nie mamy prawda decydować o ich życiu! Oni są ludźmi. Te słowa przeszywały mnie na wylot, cały czas odtwarzałam sobie ich kłótnie w głowie, licząc, że znajdę nowy sens słów wypowiedzianych przez nich oboje. Błagałam o to, żeby tak jak w przypadku postaci z za krzaków były to zwykłe halucynację, wyobraźnia. Nie mogłam na to liczyć. Plątałam się po pustych uliczkach rozglądałam wchodziłam w najstraszniejsze małe ślepe uliczki jakie widziałam w życiu, wszędzie nic. Miałam już wracać do domu, kiedy usłyszałam mrożący krew w żyłach krzyk dziewczyny. Pobiegłam w jego kierunku. Dobiegłam do jednej z uliczek. Całe ściany pokryte były graffiti, ciemne obrazy, napisy, przekleństwa na ścianach wywoływały dreszcze, na pięć stojących latarni, bardzo słabo  działała tylko jedna. Zatrzymałam się tuż przed zakrętem ściany. Oparłam się o nią wzięłam jeden głęboki wdech i wychyliłam się z za wymalowanej ściany. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam.                                                                    Stanęłam jak wryta na widok Veronicki powstrzymującej jakąś dziewczynę, dziewczynę która na ustach miała krew. Na ziemi obok ciała martwej dziewczyny klęczał Nicolas , chyba próbował jej pomóc, choć ja nie byłam pewna, czy jest co ratować. Nie wytrzymałam krew na ustach, umierająca dziewczyna i kłótnia przytłoczyły mnie za bardzo. Nie myślałam już co robię wszyłam  z ukrycia spojrzałam na nich i krzyknęłam ile tylko miałam sił w płucach...

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 5.

Kolejny rozdział, już trochę zaczyna się coś dziać.Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. Następny, (lub jego część) rozdział pojawi się w piątek  (15.11). Czekam na komentarze, i przemyślenia dotyczące mojej twórczości! Miłego czytania! 

,,Mystery'' 5.
Dzień za dniem mijał coraz szybciej. Szkoła ,lekcje, przyjaciele ,dom żyłam tym codziennie budziłam się z myślą ,że dziś nic się nie zmieni. Będzie tak samo jak wczoraj przed wczoraj i jeszcze wcześniej. Nudziło mnie już  to wszystko ale nie chciałam narzekać, musiałam cieszyć się tym co mam bo zawsze mogło być gorzej. Na przykład gdyby spełniły się moje pierwsze wyobrażenia na temat pobytu w tym mieście, przeprowadzki i wszystkich zmian które nagle się dokonały, miałabym prawdziwą masakrę. Każdego ranka patrząc w lustro widziałam starą nudną Annie. Chciałam coś zmienić  tyle ,że nie miałam na to pomysłu . Myślałam o zmianie fryzury albo odświeżenie szafy, ale przy każdym nowym pomyśle dochodziłam mówiłam sobie; Nie to nie to nie tego szukasz, nie tego właśnie chcesz .Jedyną nowością było widocznie rozwijające się uczucie między Lauren i Damienem. Od razu rzucały się w oczy ich spojrzenia na siebie, uśmiechy ilość czasu która ze sobą spędzają. Wbrew temu co mówił Max, Damien bardzo szybko zaaklimatyzował się w szkole, był nawet bardzo lubianym i rozchwytywanym chłopakiem. Zresztą ciężko było nie zauważyć takiego chłopaka! Tak wiele przemyśleń jak na jeden powrót do domu, westchnęłam  przekręcając klucz w drzwiach. Pierwsze co mnie zdziwiło to widok mamy w kuchni, smażącej naleśniki.           

-Hej mamo nie powinnaś być w pracy?                    

-Skończyłam dziś wcześniej i postanowiłam przygotować obiad. Pewnie się już odzwyczaiłaś ode mnie gotującej, cos tak wcześnie?                                                                                                        Tak to była prawda, mama rzadko kiedy wracała do domu przed kolacją. Chociaż szczerze bardzo mi się to podobało. Mogłam robić co chciałam. Nie chciałam jej tego mówić.                                                

-Nie, no coś ty. Po prostu nie często kończysz wcześniej prace, jak już to prędzej jesteś spóźniona.   
-Może nie długo będę częściej tak kończyć. Mam teraz bardzo miłą szefową, która nie przetrzymuje mnie tyle w pracy. 

Uśmiechnęła się i zabrała do dalszego gotowania. Ja w tym czasie postanowiłam usiąść w kuchni i zrobić lekcje. Zapach naleśników z waniliowym cukrem bardzo mnie rozpraszał. Zbliżała się już piętnasta kiedy przypomniałam sobie jak Sarah mówiła mi, że dziś mam pierwsze zajęcia w studiu tańca. Oczywiście bez niej zapomniałabym o tak ważnym, dla mnie wydarzeniu. Nie chciałam ominąć pierwszej lekcji. Wzięłam do plecaka wodę i strój pożegnałam się z mamą która odprowadziła mnie aż do drzwi ,co dziwne wydawała się szczęśliwa taka rozpromieniona jak nigdy. Dla mnie był to oczywiście powód do radości. Ruszyłam w drogę. Studio znajdowało się dość daleko od domu. Podejrzewałam ,że jeżeli się nie zgubię, dojście zajmie mi około pół godziny. Starałam się iść szybkim krokiem, wolałam przyjść wcześniej i czekać niż się spóźnić i czuć zakłopotana. Mijałam wiele  sklepów i restauracji o których wcześniej istnieniu nie miałam pojęcia. Praktycznie nie bywałam w tej części miasta. Kiedy wiedziałam ,że jestem już blisko, zobaczyłam duży nowoczesny budynek. Nad drzwiami znajdował się tak samo przyciągający uwagę czerwony napis co na planie zajęć. Wiedziałam ,że trafiłam pod dobry adres. Sama wspinaczka na 3 piętro schodami była świetną rozgrzewką. Na górze zaskoczyło wspaniałe urządzenie, wielkich powierzchni. Zaraz przy wejściu znajdowała się recepcja, przy której siedziała miło wyglądająca szczupła dziewczyna o pięknych długich kręconych włosach. Dalej znajdowały szatnie łazienka trzy duże sale i 2 małe odgrodzone od siebie pół, szklanymi pół lustrzanymi ścianami. Dziewczyna z recepcji przedstawiła mi się jako Natalie, podała wszelkie dokumenty które musiałam wypełnić i wskazała drogę do szatni. Szatnia miała równie dużą powierzchnię co inne pomieszczenia. Na długiej ciągnącej się od wejścia do okna ławce siedziały, cztery przebrane już dziewczyny. Kiwnęły mi na przywitanie głowami i wróciły do rozmów. Widać było po nich, że rozmawiają o kimś, ale nie miałam pojęcia o kim. Były tym kimś bardzo przejęte, praktycznie nie zwracały uwagi na nic dookoła. Zarezerwowałam dla siebie szafkę z numerem 13 była to jedyna wolna szafka blisko mnie liczyłam ,że ten numer będzie dla mnie szczęśliwy.  Gotowa, i przygotowana wyszłam z szatni z innymi dziewczynami, i kierowałam się w kierunku jednej z sali tanecznych. Instruktorka stojąca po środku sali wyglądała na trzydzieści góra trzydzieści pięć lat była wysoka, i zgrabna. Od razu widać było jaka jest wysportowana, oraz jak długo musi już trenować. Przed przejściem do rozgrzewki przedstawiała nam się jako Nina Darven. Po rozgrzewce pokazała nam kilka ciekawych figur oraz zaprezentował się wykonując krótki ale niemożliwie trudny, skomplikowany i pracochłonny układ ,który  był tylko małą częścią umiejętności Niny. Całe zajęcia trwały półtora godziny były naprawdę wyczerpujące choć także bardzo ciekawe. Nie mogłam się już doczekać następnych. W szatni panował straszny zgiełk ubrałam się bardzo szybko licząc ,że jak najszybciej uda mi się stamtąd wydostać. Kiedy wróciłam do domu byłam bardzo zmęczona. Opowiedziałam mamie ,o zajęciach ,o niesamowitej instruktorce. Po zakończonej relacji  udałam się do siebie wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.                                                                                                                         Rano nadal byłam się zmęczona, ponieważ miałam długą przerwę w ćwiczeniu i wypadłam z formy czułam jakby moje ciało było ciężkie a mięśnie praktycznie znieruchomiały. Wstanie było naprawdę ciężkim i wyczerpującym zajęciem. Byłam obolała jak nigdy przedtem ,ale i tak zarówno w szkole jak i po nie mogłam się doczekać kolejnych zajęć. Kiedy już udało mi się przetrzymać cały dzień, i dotrzeć na zajęcia dla odmiany poczułam się silna pełna energii i gotowa do najgorszego treningu. W szatni  tak jak wczoraj siedziały te same dziewczyny tylko dziś były one trzy, nie cztery .Nadal o czymś rozmawiały wydawało się jakby rozmawiały o tej samej osobie, co wczoraj. Zaczęło mnie to zastanawiać. W połowie zajęć zauważyłam ,że niektóre osoby dyskretnie przyglądają się przez szklaną szybę sali obok byłam ciekawa co tam widzą więc postanowiłam zobaczyć. Przysunęłam się trochę do przodu i zobaczyłam nieziemską piękność wyglądała jak modelka chociaż, ona była o tysiąc razy piękniejsza. Figurę może i miała modelki ale twarz, skóra, ruchy były idealne. Jej oczy były ukoronowaniem jej urody. Dzikie, drapieżne oczy o mocnej zielonej barwie idealnie kontrastujące z pełnymi ustami w kolorze jasnych  płatków róż i jasnej prawie białej delikatnie połyskliwej w świetle  cerze. Długie kruczo czarne lekko kręcone włosy sięgały jej do pasa. Każdy detal w jej stroju i makijażu wyglądał jakby był dobierany kilka godzin. Ona cała była po prostu wcieleniem najpiękniejszej kobiety świata. Obok niej stał jeszcze przystojniejszy i bardziej przyciągający spojrzenia chłopak. Wyglądał na może dwadzieścia dwa lata. Miał idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Ciemne krótkie włosy ozdabiający jego idealną twarz był miał tak samo jasną i połyskliwą jak księżyc w pełni skórę i cerę co dziewczyna obok niego. Jego oczy różniły się bardzo od koloru ,i uczuć w oczach dziewczyny ,jego były błękitne głębokie, łagodne, ciepłe i czarujące .On cały był po prostu idealny. Razem wyglądali jak dwa najwspanialsze, i najseksowniejsze okazy ludzi na świecie. Gdybym ich nie zobaczyła nie uwierzyłabym, opowieściom o ich idealności. Z zamyśleni wyrwał mnie cichy głos jednej z dziewczyn w szatni.                             - 

-Nie patrz tak na nich. Wiem są niesamowici, a zwłaszcza on, ale nikt z nimi nigdy nie rozmawiał. Wiem tylko ,że to jest właścicielka studia Veronica, a chłopka to Nicolas jeden z instruktorów, ale ma zajęcia tylko z tymi wybitnie uzdolnionymi. Czyli właściwie przesiaduje to sam. Oni chyba są razem. Przynajmniej na to tak wygląda. Cały czas rozmawiają ,są razem, on także zarządza trochę studiem ale nigdy nikt nie widział żeby się całowali, obejmowali albo chociaż trzymali za ręce. Więc pewności nie mam. Wyszeptała do mnie, dziewczyna stojąca obok.                                                       
-Są tacy…inni. Jak nie prawdziwi .                                                                                                 

Powiedziałam wpatrując się w idealną parą. Najbardziej zaciekawiło mnie to ,że kiedy dziewczyna stojąca obok mówiła, oni wyglądali tak jak gdyby to wszystko słyszeli, tak gdyby każdy wyraz docierał do nich, jakby stali przy nas, a przecież dzieliło nas kilka grubych szklanych ścian.

-Tak, w ogóle to jestem Sophie. Chodzę na te zajęcia już od dwóch miesięcy. Ja i moje przyjaciółki Janet, Sylvia i Susanne przyglądałyśmy się im trochę, często się kłócą, ale nie mamy szans ich poznać. Ty lepiej tez nie zawracaj sobie głowy.                                        

-Dzięki za radę. Jestem Annie, a czy to o nim tak często i entuzjastycznie opowiadacie w szatni?                                 

-Tak, aż tak bardzo to widać? Nie wiedzi...Przerwała jej Nina                                         


-Dziewczyny, czy ja wam nie przeszkadzam?! Powiedziała po czym wróciła do bardzo intensywnego rozciągania.                                                                                                                                                
Do końca dnia myślałam tylko o Nicholasie ,o jego oczach, urodzie, i o jego partnerce. Wydawało mi się to głupie ,ponieważ nawet ich nie znałam, ale ta tajemniczość, przez którą byli tacy interesujący. Kiedy przypominałam sobie nazwę studia ,to jak jest napisana jej kolor połysk ,to wszystko pasowało mi do nich. Cała ta tajemnica wydawała się bardzo pociągająca. Obiecałam sobie ,że kiedyś poznam Nicholasa ,zamienię z nim choć parę słów. Przez cały tydzień będąc na zajęciach rozglądałam się czy ich nigdzie nie ma, ale nie pojawili się nawet na chwilę. Wiedziałam ,że nie tylko ja jestem zawiedzona. Inne dziewczyny co prawda przestały tyle o nich rozmawiać, ale i tak łatwo się było domyślić za kim się rozglądają i kiedy miały nie obecne miny, o kim myślą. Minęły może dwa tygodnie. Byłam bardzo szczęśliwa i zadowolona z siebie. W szkole układało mi się świetnie, miałam same dobre oceny. Opanowałam cały układ, często byłam chwalona przez Ninę która bardzo mnie doceniała ,a nawet mówiła ,że jestem najlepsza w grupie i może przeniesie mnie do zaawansowanych. Ja oczywiście nie uważałam ,żebym była taka dobra, no może trochę. Nie wiedziałam tylko, że moje szczęście zostanie zakłócone przez jedną podsłuchaną rozmowe rozmowę.

sobota, 2 listopada 2013

Urodziny 4. Cz 2.

Druga część 4 rozdziału, dodana tak jak mówiłam (z powodu małej ilości akcji w pierwszych rozdziałach) szybciej niż normalnie rozdziały, lub części rozdziałów, będą dodawane (w weekendy, czasem mogą być jakieś wyjątki o których będę pisać). W następny piątek (08.11) dodam rozdział 5 (albo jego część w zależności od tego, jaki będzie długi), w którym już zaczyna się coś dziać, i może jeszcze nie w pełni nazwane, poznajemy istoty ze świata fantasy. Mam nadzieję, że pierwsze rozdziały wam się podobały, dziękuje za każdy komentarz, i zachęcam do dalszego ich zostawiania! 


...
Obudziłam się ze świadomością, że jestem już o rok starsza. Każda normalna dziewczyna skakała by ze szczęścia myśląc o swoich siedemnastych urodzinach, ale nie ja. Tak, czekałam na nie wręcz nie mogłam się doczekać ale kiedy nadeszły nie potrafiłam się cieszyć czułam że coś się wydarzy, i zmieni mnie. Nie miałam pewności czy to przeczucie dotyczyło kupna samochodu, czy może mojej imprezy, ale nie chciałam o tym myśleć. Zadręczanie się tym z rana, nie było dobrym pomysłem. Jeśli coś miało się zdarzyć, nawet złego stawię temu czoła. Wstałam i powoli zaczęłam kierować się do łazienki. Nie spieszyło mi się dziś miałam dopiero na dziewiątą.Wyszykowałam się i już gotowa oraz ubrana leniwie zaczęłam jeść śniadanie. Jedząc myślałam o wszystkim szkole, przyjaciołach, nie potrafiłam się na niczym skoncentrować. To zły znak. Powiedziałam wychodząc z domu. Ani w szkole ,ani po drodze do niej nic ciekawego się nie wydarzyło. Na stołówce dziewczyny rozmawiały jeszcze o ostatnich poprawkach dotyczących dzisiejszego stroju, makijażu i dodatków. Próbowałam się skupić na tym na o czym mówią, i dołączyć do rozmowy, ale nadal nie mogłam .Do końca lekcji nic się nie zmieniło. Drogę do domu pokonałam szybkim krokiem .Już z daleka widziałam ,że przygotowania mamy trwają, w środku wszystko było już gotowe, ozdoby i światła dodawały uroku całemu domowi. Wszystko było idealne, pobiegłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Byłam już ubrana praktycznie, i pomalowana kiedy zadzwonił telefon .Spojrzałam na wyświetlacz, dobrze znałam ten numer co roku prawie o tej samej porze dzwoniła ta sama osoba. Tata. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać ale wiedziałam że muszę być odważna i wysłuchać raz w roku chociaż tych głupich życzeń urodzinowych. Po zakończonej rozmowie jedyne co mnie zdziwiło to to ,że w tym roku tata strasznie nalegał żebym go odwiedziła. Nie chciałam teraz o tym myśleć cieszyłam się teraz tylko tym iż nareszcie  mogłam wrócić przed lustro, i dokończyć ostatnie poprawki. Zbliżała się już siedemnasta, zeszłam na dół w oczekiwaniu na moich gości. Wszystko było już gotowe, do drzwi zadzwonił dzwonek. To była Sarah. Wyglądała pięknie każdy detal był idealnie dobrany, od razu było widać jak dużo czasu poświęciła na szykowanie się. Teraz nie musiałam czekać na innych sama. Powiedziałam sobie w duchu. Następną osobą która przyszła była Lauren, ona również wyglądała olśniewająco. Jej sukienka ozdobiona była czymś podobnym do brokatu, co w połączeniu ze światłem jej boskim uśmiechem. i cudownymi białymi prostymi zębami dawało efekt, jakby była ona jedną z piękniejszych gwiazd Hollywood. Czułam się przy nich jak szara myszka, mimo iż one same mówiły, że to ja wyglądam najlepiej, nie wierzyłam w to. Ostatnimi osobami które przyszły były Max i Damien. Kiedy tylko stanęli w drzwiach było widać jacy są podobni. Damien po prostu olśniewał, był dobrze zbudowany i niesamowicie przystojny co odzwierciedlałam mina Laur ,widać było jak bardzo jej się spodobał. Praktycznie nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Po Damienie  również było widać wielkie zauroczenie Lauren. Szybko postanowił do niej zagadać, widać było jak bardzo jej się to spodobało. Z Sar natomiast było odwrotnie praktycznie wcale nie patrzyła na Damiena całą swoją uwagę zwróciła na   Maxa i zanim zaczęli rozmowę, wysłała mu jeden ze swoich piękniejszych uśmiechów. Wyglądało to jakby w moim urodzinowo przygotowanym salonie stały dwie piękne pary skupione tylko na sobie ,i ja sama wpatrzona w nich z podziwem. Po krótkim upływie czasu, obydwie pary przypomniały sobie o mnie, i dołączyły mnie do ich rozmów. Wszystko było idealnie. Damien okazał się nie tylko świetnie wyglądać, ale, i być bardzo miłym chłopakiem. Miał w sobie coś co potrafiło zainteresować już po chwili rozmowy z nim. Cieszyłam się na kolejną nowo poznaną tak wspaniałą osobę. Czas leciał szybko i bardzo miło. Były to chyba najlepsze moje urodziny chociaż brakowało na nich Iris, to i tak było bardzo dobrze. Zdmuchując świeczki, pierwszy raz w życiu miałam tak wiele życzeń, właściwie wymieniłam w myślach wszystko co mogłam wymienić, przez ostatnie siedemnaście lat. Później rozpakowałam prezenty, były świetne .Wśród nich znajdowała się między innymi piękna sukienka, nowe kosmetyki, ale i tak najbardziej zainteresował mnie prezent od mamy. Były to wykupione 3 miesiące nauki w tanecznej szkole. Na środku karty z planem zajęć, dużymi czerwonymi błyszczącymi literami było napisane  ,, mystery". Pierwszy raz widziałam taką nazwę studia tańca .Ta nazwa miała w sobie coś co powodowało odczucie jakby można było tam odkryć coś nowego, niesamowitego, takiego tajemniczego. Myślę że pomysłodawczyni właśnie o to chodziło. Odłożyłam kartkę, i poszłam cieszyć się ostatnimi chwilami trwania moich wspaniałych urodzin. Goście rozeszli się szybko .Laur została trochę dłużej i pomogła mi  posprzątać .Podziękowałam jej za pomoc, pożegnałam się z nią i pobiegłam na górę szykować się do spania. Byłam bardzo zmęczona a myśl o jutrzejszej szkole, i wstawaniu  o siódmej nie pomagała mi się choć odrobinę rozluźnić. Rano czułam się nawet wyspana. Wyszykowałam się po drodze do szkoły kupiłam sobie jeszcze cappuccino, które trzeba przyznać było świetne. Pierwsze trzy lekcje strasznie długo się przeciągały, wydawało mi się że trwają całą wieczność. Kiedy wreszcie udało mi się wyrwać z sali odetchnęłam z ulgą .Niestety moje szczęście nie mogło trwać długo. Idąc po korytarzu spotkałam Amandę i Angelinę które nie mogły się powstrzymać żeby mnie nie zaczepić.                                                                                                                                         
-Nie zaprosiłaś nas na swoją wspaniałą imprezę jak nam przykro. Wszyscy goście umarli z nudów? 

Powiedziały uśmiechając się  do siebie jakby to co mówiły sprawiało im wielką przyjemność. Chociaż pewnie sprawiało i to większą niż myślałam. Próbowałam je ignorować. Przez cały okres przebywania w szkole jedynie ignorowałam je  słysząc ich wredne komentarze, ale wiedziałam ,że kiedyś nie wytrzymam i powiem im co o nich myślę. Teraz jeszcze nie jest ten czas powiedziałam w myślach idąc dalej korytarzem zawołały coś za mną ale wolałam ich nie słyszeć. Boże jak ja ich nienawidzę wyszeptałam przyśpieszając aby jak najszybciej być daleko od nich.

piątek, 1 listopada 2013

Urodziny 4. Cz. 1

Kolejny rozdział! Właściwie jego pierwsza część. Jak już wspominałam dłuższe rozdziały będą dzielone na części, następna część będzie w niedziele. Jeśli chodzi o rozdziały dzielone to, takie szybkie pojawienie się 2 części jest wyjątkiem, gdyż dopiero w 5 rozdziale zaczyna się dziać już coraz więcej. Następne części innych rozdziałów będą pojawiały się tak jak każdy rozdział co weekend! 
Mam nadzieję, że ten rozdział mimo iż nadal jest wprowadzeniem do życia Annie się wam spodoba. 
5 rozdział pojawi się w piątek wieczorem. Zachęcam do komentowania, i wyrażania swoich opinii, oraz dziękuje tym którzy już skomentowali (jak na razie tylko dobrze, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem)!!!
Miłego czytania! 
Dodatkowo  już poza tematem, chciałabym złożyć życzenia mojej ukochanej najlepszej przyjaciółce, której dedykuje cały ten rozdział i postać Sar...gdyby nie ona nigdy nie napisałabym wiecej niż 3 rozdziałów....

Urodziny...
To już jutro. Powiedziałam stojąc przed lustrem. Jutro miała  odbyć się moja impreza urodzinowa, nie mogłam się już doczekać .Co prawda nie miała być to nie wiadomo jaka wielka impreza, przyjść na nią mieli tylko Sarah, Max razem z nie znanym mi kolegą oraz moją koleżanka poznaną na lekcji biologii Lauren. Lauren poznałam nie całe dwa tygodnie temu ,kiedy pani Eliz od biologii przydzieliła mi miejsce obok niej. Od początku dobrze się dogadywałyśmy. Ona sama swoim stylem i zachowaniem od razu przypadła mi do gustu. Zazwyczaj swoje długie śliczne brązowe włosy, miała rozpuszczone, i pozwalała im swobodnie opadać na ramiona. Jeśli chodzi o strój i makijaż nie była jednolita. Codziennie była ubrana w innym kolorze, czasem w sukience ,spódnicy, spodniach albo w T-shirtach z ciekawymi nadrukami i obrazkami. Ogólnie Lauren była bardzo ładną dziewczyną, i podobała się wielu chłopakom, choć sama tego nie zauważała i twierdziła, że nigdy sobie kogoś nie znajdzie, co było oczywiście całkowitą nie prawdą! Jeśli chodzi o jakieś nowinki ze szkoły, to nie było ich za wiele  siostrzyczki non stop zmieniały chłopaków ,co rusz pokazywały się raz z drużyną footbalową a raz z  pływacką ,do której trzeba było przyznać uczęszczali najseksowniejsi szkolni chłopacy.  Sarah i Max, którzy znają się bardzo dobrze, równie dobrze do siebie pasują. Niestety żadne z nich nie chce przyznać się, aby łączyło ich coś więcej poza przyjaźnią. Ja wiem, że to nie prawda widać, że oni  mają się  ku sobie Ich sekretne spojrzenia wszystko zdradzają. Ostatnio Max złapał mnie po szkole i wypytywał się czy Sar nic o nim nie mówi, nie mogłam zaprzeczyć bo bardzo często o nim opowiada, ale tylko jako o przyjacielu czego nie mogłam przemilczeć. Jestem ciekawa jak długo uda im się ukryć to co do siebie czują. Ja sama nie miałam nawet kandydata, dla siebie. Oczywiście często rozmawiałam z wieloma osobami, ale to byli tylko znajomi. Nauka szła mi dobrze ,dużo się uczyłam, ale wydaję mi się ,że  więcej zapamiętywałam dzięki temu że cały szkolny dzień, łącznie z tym co miałam na lekcjach musiałam powtarzać mamie i Iris . Prawda jest taka, że ostatnio bardzo oddaliłam się od Ir, oczywiście rozmawiamy codziennie, ale to już nie to samo co codzienne spotkania, wspólna szkoła. Ostatnio poznała dwójkę nowych przyjaciół ,parę która gustuje w podobnym do niej stylu. Muszę przyznać byłam zazdrosna ale zrozumiałam, że i ja mam nowych przyjaciół więc ,nie mogłam okazywać jej mojej zazdrości ,kiedy opowiadała o Lannie i Ericku. Teraz już nie mogłam o tym wszystkim myśleć, za bardzo śpieszyło mi się do szkoły. Chwyciłam za płaszcz wiszący na wieszaku i wybiegłam z domu, w obawie że spóźnię się na biologię .Na szczęście przyszłam dokładnie pół minuty przed dzwonkiem. Prędko zajęłam miejsce obok Lauren która szeroko się uśmiechnęła na mój widok .Lekcja zleciała bardzo szybko ,z resztą tak jak wszystkie .Nie mogłam się doczekać przerwy na lunch kiedy usiądę z moją trójką przyjaciół przy jednym stoliku i będę mogła z nimi rozmawiać. Nareszcie! Wykrzyczałam w duchu i szybkim krokiem poszłam na stołówkę . Lauren Max i Sarah już zajęli miejsca.                                                                                         

-Hej co u was .Powiedziałam zajmując, miejsce między Lauren a Sarah.                                                       

-Dobrze bardziej interesuje nas to jak ty się czujesz w ostatnim dniu bycia szesnastolatką. Powiedział Max w imieniu dziewczyn które tylko pokiwały głowami.                                                                                          
-Strasznie chciałabym mieć już te 17 lat. Dziewczyny co powiecie na małe zakupy? Nie mam pojęcia w co mogę się ubrać na swoją własną imprezę!                                                                                                     
-Zakupy! Oczywiście Annie ty to masz pomysły. Powiedziała Lauren. Kochała zakupy. Martwiłam się nawet, że się od nich uzależniła.                                                                                                                     
 -Dziękuję. Co powiecie 15;30, na głównym placu?                                                                                       
 -No to jesteśmy umówione. Powiedziały razem.                                                                                         

-Max a co powiesz nam o swoim koledze? Przyjdzie jutro prawda? Spytała zaciekawiona Laur.                    
-A no tak będzie na pewno. Damien jest moim kuzynem przyjeżdża na kilka tygodni do nas i nie mogę go zostawić. Możliwe ,że będzie uczył się przez ten czas w  naszej szkole .Jeszcze raz dziękuje ,że pozwoliłaś mi z nim przyjść Annie ,on jest trochę nie śmiały na pewno pomoże mu to się z wami poznać.                          
-Spokojnie Max. Wygląda na to że musimy się już zbierać za dwie minuty musimy być w sali gimnastycznej. Powiedziałam wstając razem z Sarah z krzesła.                                                                                              
-Do zobaczenia później . Zawołała za nami Lauren. Przez ostatnie lekcje myślałam tylko o urodzinach i zakupach. Nie mogąc się już doczekać zaczęłam myśleć do jakich sklepów pójdziemy. Szłam już w kierunku placu głównego, wcześniej musiałam pamiętać aby napisać do mamy sms że wrócę później. Nie chciałam żeby się martwiła, nawet jeżeli mam już prawie 17 lat. Czekałam z Lauren na przyjście Sarah która jak zwykle miała małe opóźnienie. Na początek poszłyśmy do młodzieżowego sklepu. Chodziłyśmy po sklepie chyba z 20 minut, ale nic nie wpadło nam w oko. Naszym następnym celem był sklep dużo bardziej elegancki i droższy sklep w którym znajdowały się praktycznie same eleganckie ,ale i modne .Młoda ładna ekspedientka widząc, że nie jesteśmy zainteresowane ubraniami tego typu pokazała nam na tyłach sklepu półkę  z ubraniami idealnymi dla nas. Zaczęłyśmy dobierać dla każdej po kolei odpowiedni strój.                    
-Sar, ta jest dla Ciebie idealna .Powiedziała Lauren wskazując na śliczną krótką niebieską sukienkę.              
-Nie, bardzo szukam czegoś do moich nowych żółtych butów. Widziałaś je tydzień temu.                             

-No to może ta. Pokazała jej brązową idealnie pasującą do butów miniówkę z żółtym topem.                       

-Ty to masz gust! Jest świetna lecę przymierzyć.                                                                                           

-Teraz czas na coś dla Ciebie Annie, może czerwona albo czarna.                                                              -

-Czerwona lepsza. Powiedziałam idąc do przymierzalni.


Po pół godzinie już wszystkie miałyśmy dla siebie ubrania. Ja zdecydowałam się od razu na czerwoną. Sarah zmieniała zdanie tyle razy ,że ciężko było za nią nadążyć, ale i tak na końcu wybrała jedną z propozycji Lauren. Ona natomiast kupiła skromną trochę dłuższą czarną sukienkę z trochę większym dekoltem, który doskonale eksponował jej ponętne kształty. Jeszcze może z godzinie chodziłyśmy po sklepach, oglądając dodatki, rozmawiając i myśląc o jutrzejszym dniu .Po skończonych zakupach, kiedy opowiedziałam mamie o wszystkim, wypytałam się czy wszystko jest gotowe na jutro, ponieważ mama obiecała że sama wszystko przygotowuję, martwiłam się czy ze wszystkim zdąży ,ale ufałam jej, i wiedziałam ,że jeżeli obiecała to słowa dotrzyma. Z trudem wlokłam się po schodach aż do łazienki. Moim jedynym marzeniem na tę chwilę był sen. Po dotarciu do celu nie długo czekałam, żeby się spełniło...