sobota, 26 października 2013

Szkoła 3.

 III.
Szkoła.
Kiedy się obudziłam dochodziła szósta. Słońce już wychodziło zapowiadając wspaniałą pogodę i nowy dzień. Czułam się świetnie, wiedziałam że to będzie dobry dla mnie dzień. Wstałam pobiegłam do kuchni. Na lodówce widniała karteczka od mamy z napisem;
Idę do pracy zjedz coś, wyszykuj się ,pamiętaj 8.30 musisz być w szkole. M

Przyzwyczaiłam się już do karteczek zostawianych na lodówce ,można powiedzieć nawet ,że to część mojego dzieciństwa. Zjadłam małą miskę płatków, nie byłam głodna ale podejrzewałam ,że to  przez strach i nerwy. Nowa szkoła, nowi ludzie nie wiedziałam jak zostanę przyjęta, ale starałam się być wyluzowana i obiecałam sobie, że będę naturalna. Pobiegłam na górę i zaczęłam się szykować. Po pół godzinie byłam już gotowa. Jeszcze wieczorem mama powiedziała mi jak dojść do szkoły. Byłam przekonana że bez problemu trafię jeszcze przed 8.15.Wzięłam plecak i wyszłam. W drodze do szkoły rozglądałam się dobrze, chciałam jak najwięcej zobaczyć zapamiętać gdzie co się znajduje. Tak jak poprzednim razem kiedy jechałam miastem zaskoczyła mnie uprzejmość i postawa mieszkańców. Już kilka przecznic od szkoły, widziałam uczniów śpieszących się na zajęcia. Kiedy dotarłam, wielkość szkoły bardzo mnie zaskoczyła. Była ona olbrzymia miałam nawet wrażenie ,że jest większa od mojej poprzedniej .Kierując się znakami doszłam do sekretariatu. Wypełniłam wszystkie niezbędne formularze , dostałam plan oraz małą mapę szkoły i mogłam udać się na zajęcia.                                                                                                                                   Pierwszą miałam fizykę. Do sali trafiłam bez problemu. Zajęcia były bardzo ciekawe i interesujące. Prawie cały szkolny dzień minął mi szybko, wszystko szło dobrze. Zadzwonił dzwonek, według planu była przerwa na lunch więc poszłam za innym na stołówkę. Pomieszczenie było naprawdę bardzo imponujących rozmiarów. Ciężko przetrwałam stanie w kolejce z czymś co miało wyglądać oraz  być jak jedzenie usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku, kiedy usłyszałam za sobą lekko piskliwy głos dziewczyny obróciłam się i zobaczyłam przed sobą dwie śliczne uczennice jedną wyższą blondynkę drugą niższą brunetkę obydwie wyglądały niesamowicie były ubrane w drogie markowe ciuchy makijaż podkreślał ich urodę i ciemne oczy którymi złowrogo się we mnie wypatrywały.                                                                                                

-Hej ty nowa tu siadają tylko fajni do których ty sądząc po Twoim wyglądzie nie należysz.-powiedziała wyższa.                                                                                                                                                       

-I chyba nigdy nie będziesz należeć a teraz spadaj, dosiądź się do tych nieudaczników. dodała druga. I obydwie wybuchły głośnym, zwycięskim śmiechem. Wstałam zagubiona, kiedy usłyszałam wołanie dochodzące dwa stoliki dalej.                                                                                                                      

-Ej nowa chodzi do nas. zawołała ktoś ze stolika. Byłam taka zdenerwowana i przestraszona, bałam się że wszyscy będą patrzeć na mnie więc bez chwili namysłu poszłam w kierunku stolika przy którym siedziała wołająca mnie dziewczyna i jakiś chłopak obydwoje wyglądali bardzo miło. Dziewczyna miała niebieską sukienkę i czarne wyższe buty natomiast chłopak ubrany był w specjalnie poniszczone jeansy i szarą bluzkę Star Wars.                                                                                                                                                  

-Hej od razu wiedziałam ,że jesteś tu nowa, i to nie dlatego, że znam większość szkoły. Jestem Sarah to jest Max dosiądziesz się? zapytała dziewczyna.                                                                                                   

-Z chęcią dziękuje.                                                                                                                                       
-Więc masz jakoś na imię ? zapytał chłopak. Był naprawdę słodki, i strasznie przypominał mi Elijah, jednego z przystojniejszych chłopków, w drużynie koszykarskiej.                                                                              

-No tak przepraszam, jestem Annie. To mój pierwszy dzień w tej szkole.                                                      
-Widać. Nie przejmuj się nimi to szkolne zdziry Amanda i Angelina ,myślą ze są lepsze od innych ale uwierz jedyne co daje im ten tytuł to pieniądze. Nikt tu za nimi nie przepada.                                                            
-Są takie od zawsze następnym razem radzę nie wchodzić im w drogę, są dość popularne i mają znajomość. dodał Max.                                                                                                                                                  
-Dziękuje za rady nie wiedziałam ,że to ich miejsce.                                                                                       
-Bo to nie było ich miejsce, chciały po prostu zrobić Ci na złość taka ich rola gnębienie innych, a zwłaszcza ładnych nowych uczennic. Powiedziała smutno Sarah. Lekko się zarumieniłam                                              

-Przecież nic im nie zrobiłam?!Ale to już nie ważne. Myślicie że to jest jadalne? Zapytałam patrząc na moją porcję która znajdowała się na białym talerzu zdobionym na krawędziach, złotymi znaczkami.                       

-Niby tak ale nie radzę. powiedzieli chórem, śmiejąc się.                                                                                
-Muszę lecieć mam wf dziękuję za wszystko pewnie jeszcze nie raz  pogadamy. Zaczęłam powoli wstawać.  
-Masz wf no to wygląda na to, że jesteś skazana na moje towarzystwo.                                                

Pożegnałyśmy się z Maxem i poszłyśmy razem  w kierunku sali gimnastycznej. Mogłam bez namysłu stwierdzić że poznanie Maxa i Sarah to  dziś najlepsze co mi się przydarzyło. Sar bo tak pozwoliła mi na siebie mówić Sarah przez całą drogę opowiadała mi o szkole i o wszystkim co się wydarzyło od pierwszej klasy.  Miałam ochotę słuchać jej całą wieczność niestety zadzwonił dzwonek, i musiałyśmy iść się przebierać. Do końca lekcji wszystko przebiegało idealnie Do domu dotarłam przed szesnastą, dzięki czemu szybko zdążyłam zrobić lekcje i czekałam na mamę. Byłam pewna że przy kolacji będzie chciała usłyszeć całą relację z mojego pierwszego dnia w szkole. Nie myliłam się  musiałam opowiedzieć wszystko mamie. Mówiłam o lekcjach, wrażeniach, nauczycielach ,nie zapomniałam także wspomnieć o Sarah i Maxie, jedyne co pominęłam w mojej opowieści  to moje nie zbyt miłe spotkanie z wrednymi Amandą i Angeliną. Wiedziałam jak bardzo by się zamartwiła ich zachowaniem w stosunku do mnie i martwiłam się ,że jeszcze chciała by coś z tym zrobić, pogarszając tym moją sytuacje. Później znów musiałam powtórzyć historie całego mojego dnia Ir ale jej mogłam powiedzieć wszystko co wydarzyło się na stołówce. Po rozmowie z Iris tak zajęłam się szykowaniem do spania i jutrzejszej szkoły ,że nie spostrzegłam a była już prawie północ. Kładąc się spać myślałam o tym że na razie wszystko idzie dobrze, o tym jak poznałam wspaniałych przyjaciół. Doszłam nawet do wniosku że to miasto nie jest takie złe jak myślałam. Jeszcze długo rozmyślałam o nowych ludziach szkole mieście, ale czułam że zaraz zasnę, więc zamknęłam oczy za nadzieją na nowy wspaniały dzień. Aż w końcu zasnęłam. Następne dnie, nie różniły się wiele od poprzednich. Polegały głównie na tym samym pobudką, szkołą ,lekcjami ,snem i składaniem mamie raportów z każdego dnia w szkole. Jedyne co bardzo mnie denerwowało to jak w porze lunchu musiałam patrzeć na śmiechy i wredne spojrzenie skierowane w moim kierunku przez siostrzyczki wredniaczki. Podczas któregoś z naszych wspólnych posiłków, Max wpadł na nazywanie Angeliny i Amandy siostrzyczkami wredniaczkami. Wszędzie chodziły razem ,razem gnębiły innych, razem wyśmiewały. Były na równi wredne co i nie rozłączne, więc to przezwisko wiec takie przezwisko bardzo do nich pasowało. Każdego wieczoru przed snem rozmyślałam ale myśl która sprawiała mi największą radość było to ,że za nie całe trzy tygodnie będę miała skończone, 17 lat i będę mogła kupić sobie samochód na który zbierałam od 13 roku życia. Spokojnie Annie jeszcze tylko dwa i pół tygodnia do twoich urodzin  wytrzymasz....Powtarzałam to sobie na głos każdego wieczoru i ranka Nie zapomniałam powtórzyć tego i dziś…  

Nowe początki 2.

 II.
Nowe początki...
Słońce leniwie wschodziło, wiedziałam że jestem już daleko, wiedziałam że już nie wrócę. Mama mówiła, że za trzy godziny  będziemy na miejscu. Miejscem miała być szara nudna dziura Autumnwood naprawdę źle ją sobie wyobrażałam, małe ciemne uliczki brak wielkiego słońca i plaży gdzie można było poszaleć wraz Ir, napawały mnie przerażeniem. Wiedziałam ,że nie będzie to miasto przepełnione życiem i blaskiem świateł. Od dawna nie działo się tam nic ciekawego, a we wszystkich informatorach podróży, zajmuje ostatnie najgorsze pół strony. Próbowałam sobie wmówić że będzie dobrze   ,że wszystko się uda, przyjadę ,zdziwię się i będę żałować wcześniejszych słów. Naprawdę tak właśnie myślałam, tego chciałam przecież skoro i tak musiałam wyjechać czemu nie mogło to być miasto dobre na pewno nie tak dobre jak to w którym się wychowałam, ale chociaż trochę lepsze niż to co sobie wyobrażałam. Pogłośniłam radio, oparłam plecy o siedzenie i ostatni raz spojrzałam za siebie zamknęłam oczy i dałam się ponieść wyobraźni.
Coraz głośniej słyszałam głos mamy mówiła, coś do mnie. Dopiero po chwili doszło do mnie ,że zasnęłam a ona próbowała mnie obudzić mówiąc że jesteśmy już prawie na miejscu. Powoli otworzyłam oczy licząc na słońce które będzie świeciło idealnie we mnie. Niestety myliłam się ze smutkiem musiałam przyznać nie było słońca wszędzie było mokro ,widać że nie dawno musiała przejść tędy niezła ulewa. Przejeżdżając miastem patrzyłam na sklepy było ich naprawdę wiele, ludzie wyglądali jakby czas dla nich nie istniał byli spokojni nigdzie się nie śpieszyli. Była to rzeczywistość zupełnie inna od tej do której byłam przyzwyczajona. Zazwyczaj widywałam na ulicy tylko ludzi zabieganych ,śpieszących się smutnych, nigdy nie mających czasu. Do takich osób należała także moja mama która pracując w szpitalu jako pielęgniarka ,cały czas była zapracowana nie miała  czasu dla mnie przyjaciół ,oraz co było gorsze nawet dla siebie .Tutaj ludzie machali do siebie, rozmawiali byli tacy zadowoleni z życia. Traktowałam to jako dobry znak. Jechałam tak zamyślona i zadziwiona moimi obserwacjami że nawet nie zauważyłam kiedy się zatrzymałyśmy przed nowym domem. Nie był on ani mały ani duży był po prostu idealny na dwie trzy osoby w oknach nadal wisiały stare zasłony, po poprzednich właścicielach , schodki również nie były nie wiadomo jak zadbane. Ogólnie dom od zewnątrz nie był jakoś wspaniały . Wysiadłam z auta i zaczęłam pomagać  mamie przenieść nasze największe  bagaże z auta. Nie spostrzegłam nawet kiedy stałam już w środku mojego nowego domu, mojej nowej przyszłości. Postawiłam kartony przy drzwiach i postanowiłam się rozejrzeć. Od środka dom wydawał się o wiele lepszy, i większy choć, i tak był w starym wiktoriańskim stylu. Kuchnia była bardzo zadbana blat odgradzający  kuchnie od jadalni dodawał dodatkowy urok. Następnym pomieszczeniem po kuchni była łazienka obok której znajdował się salon. W salonie najbardziej zauroczyły mnie wielki okna  ze wspaniałym widokiem. Kiedy zaczęłam się już zastanawiać gdzie znajdują się sypialnie spostrzegłam stare wysokie dębowe schody, prowadzące na poddasze. Kiedy stanęłam na pierwszym schodku muszę przyznać przestraszyłam się ,że nie wytrzymają naszego stałego biegania, ale na szczęście kiedy byłam już na górze zadałam sobie sprawę ,że nie są one tak słabe jak mi się wydawało. Na poddaszu znajdowała się łazienka oraz dwie średnie sypialnie z dużymi pięknymi łóżkami. Dla siebie wybrałam mniejszą sypialnie ale za to z ładniejszym widokiem na wielki park. Rozglądałam się jeszcze chwile po czym zeszłam do mamy pomóc jej się rozpakować.

Zdążyłam się już w większości rozpakować. Wbrew wszystkiemu co wcześniej myślałam dom nie był zły, nie czułam się w nim obco ani nieswojo wręcz przeciwnie czułam się tak jak bym już długo tu mieszkała ,jakby właśnie w tym miejscu czekała na mnie niesamowita przyszłość, i spełnienie marzeń. W drodze do pokoju z kuchni usłyszałam wołanie mamy. Nie chętnie skręciłam i wróciłam do kuchni mama siedziała z książką przy blacie podniosła wzrok z nad książki i zaczęła                                                                           

-I jak skarbie jest aż tak źle jak myślałaś?                                                                                                     
-Szczerze, nie jest tu najgorzej, jeszcze nie znam miasta ale jeśli chodzi o dom to jest nawet okay. Jedyne czym się martwię to pogoda. Czy zawsze będzie tu tak padało?                                                                   

-Myślę ,że już jutro powinno być lepiej.                                                                                                        
-To dobrze. Rozmawiałaś już z dyrektorką szkoły?                                                                                     -

-No tak od jutra idziesz do nowej szkoły córeczko.                                                                                     

 -No to lecę się szykować!                                                                                                               

 Podeszłam do mamy przytuliłam ja mocno i pobiegłam do pokoju. Stanęłam przed pustą ścianą i od razu wiedziałam czego na niej brakuje. Moich plakatów i zdjęć! Podeszłam do torby w której znajdowała się teczka z delikatnymi kartkami i zaczęłam je przyczepiać. W połowie pracy poczułam się już znużona, szybko Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam wybierać ubrania na jutro. Zdecydowałam się na zwykłe jeansy do których wybrałam nowy zielonkawy top, który kupiłam z Iris na ostatnich zakupach. Byłam wykończona miałam ochotę rzucić się na łóżko i po prostu zasnąć. Napisałam jeszcze szybko sms do Ir ,że dotarłam i wszystko jest ok. Z podręcznej torby wzięłam mp4 wybrałam utwór  Christiny Aguilery , położyłam się i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Pożegnania 1

I.
Pożegnania.
-Ir ja naprawdę nie chce wyjeżdżać ale klamka zapadła wiesz jaka jest mama odezwij się proszę. Powiedziałam ,po czym się rozłączyłam.                                                                                                   Nienawidzę nagrywać się na skrzynkę burknęłam pod nosem, zdenerwowana rakiem odzewu ze strony Ir. Iris naprawdę źle znosi mój wyjazd chociaż ja nie jestem wcale lepsza. To już jutro, jutro mój dom przestanie nim być pomyślałam wchodząc do holu pełnego kartonów paczek i toreb zapełnionych rzeczami moimi, oraz mamy. Ostatnio było ich tyle kiedy tata odchodził. Zostawił nas kiedy miałam 7 lat wtedy myślałam że to moja wina, lub mamy, ale teraz rozumiem, że po prostu chciał szczęścia którego choć nie wiem jak byśmy się starały nigdy mu nie damy. Ostatnio widziałam go na moich dziewiątych urodzinach ,wiedziałam że chce się ze mną widywać ale za każdym razem kiedy patrzyłam na smutne oczy mamy kiedy po mnie przychodził było mi zbyt smutno więc wolałam żeby nie cierpiała i w dniu dziewiątych urodzin powiedziałam że nie chce go widzieć. Oczywiście wszyscy mówili, że jestem za młoda na taką decyzję, ale raz w życiu posłuchali tego co ja mam do powiedzenia. Wolała bym cofnąć czas i wykorzystać to, że raz mogłam sama zadecydować co dla mnie lepsze i zostać .Tak to było to czego chciałam zostanie w moim mieście. Westchnęłam i weszłam do swojego prawie pustego pokoju i zaczęłam ściągać plakaty aby zabrać ze sobą chociaż trochę swojego życia. Kiedy spojrzałam na ścianę która była taka pusta  smutna bez wszystkich twarzy kolorów, zdjęć przystojnych aktorów, ślicznych modelek i piosenkarek  które wisiały tam od zawsze. Zachciało mi się płakać czułam jakby z każdą sekundą wielki sztylet wbijał mi się w serce i przeszywał je na wylot. Z cieknącymi po policzkach łzami usiadłam na łóżku rozmyślając o mojej przyszłości o tym co mnie czeka o tym jak sobie poradzę sama w nowym mieście bez Ir, ale nie mogłam być samolubna wiedziałam, że i ona zadaję sobie to samo pytanie. Jakby nie patrzeć to on była w gorszej sytuacji ja byłam uważana za zwykła dziewczynę nikt właściwie nie wiedziała kim jestem a z Iris było zupełnie inaczej była uważana za dziwaczkę i wariatkę choć była to nieprawda. Wszyscy w to wierzyli tylko dla tego że zamiast ją poznać woleli oceniać po wyglądzie ,a to musiałam akurat przyznać ze ona nigdy nie wyglądała   zwyczajnie zawsze miała mocny ciemny makijaż czarne buty na wysokich platformach, ubrana była praktycznie zawsze na czarno, szaro lub brązowo jej stroje  były  bardzo obcisłe podkreślające jej idealne kształtu, fryzura także pozostawiała wiele do życzenia. Najczęściej była to kitka lub warkocz zapleciony z długich, grubych czarnych włosów przeplatających się z  niebiesko-zielonymi pasemkami. Tak, to był fakt który musiałam przyznać, Ir  zwyczajnie zwracała na siebie uwagę chociaż nie zawsze tego chciała ale ja nigdy się tym nie przejmowałam wiedziałam jaka jest naprawdę, poznałam ją i byłam dumna widząc jak wspaniale sobie radzi ze złymi komentarzami i innymi złośliwymi słowami które na codziennie musiała wysłuchiwać. Rozmyślałam tak sobie dłuższy czas aż odpłynęłam w głęboki sen.
Obudziło mnie przenikające przez rolety słońce, które przygrzewało moje policzki na których zastygły wczorajsze łzy, przez chwile myślałam że mój wyjazd to zły sen że wszystko przeminie ze będzie dobrze, ale wiedziałam ze to nie prawda wiedziałam że kiedy się obudzę następnego dnia nie będę już w swoim łóżko  w swoim domu będę  gdzie indziej i jeszcze będę musiała to miejsce nazywać domem.                                     Miałam wielką ochotę wybiec z domu biec przed siebie przytulić się do Iris. Właśnie Ir! Wykrzyczałam w myślach i pobiegłam po telefon na biurku zerknęłam na wyświetlacz 1 nie odebrana wiadomość od niej :
Przepraszam musiałam wszystko przemyśleć, spotkajmy się w naszym miejscu o 10.30.
Była to najlepsza chwila od czasu informacji o wyjeździe niestety moją radość przerwał zegarek na biurku który wskazywał godzinę 10.15.W biegu wzięłam szybki prysznic przebrałam się w czyste ciuchy które mama przygotowała mi wcześniej wiedząc ze i tak o tym nie pomyśle przed spakowaniem.                            Przy wyjściu zajrzałam jeszcze do lodówki nigdy nie wydawała się tak pusta jak teraz  chwyciłam pierwsza rzecz na półce  i wybiegłam z domu.

Nasze miejsce było dla nas czymś niesamowitym wiązało się z nim wiele wspomnień dobrych a nawet tych które często wystawiały naszą przyjaźni na dużą próbę. Miejscem tym był mały plac zabaw położony przy szkole do której dawniej chodziłyśmy w której się poznałyśmy i zrozumiałyśmy jakie jesteśmy dla siebie ważne .                                                                                                                                                       Można powiedzieć, że plac zabaw  jest  dla dzieci kiedy byłyśmy same tylko we dwie na naszym placu właśnie tak się czułyśmy jak zagubione dzieci której mają tylko siebie. Kiedy byłam już przy placu zatrzymałam się ukradkiem widziałam już Ir która przykrywała, smutek jednym z piękniejszych uśmiechów. Tak strasznie chciałam ostatni raz zamknąć oczy w miejscu w którym się wszystko zaczęło. Wzięłam głęboki oddech  i pewnym krokiem szłam w kierunku Iris. Kiedy mnie zobaczyła natychmiast zeskoczyła z huśtawki i rzuciła się w moim kierunku z najmocniejszym uściskiem na jaki tylko miała siłę, odpowiedziałam jej tym samym. Kiedy jej uścisk odrobinę się rozluźnił spostrzegłam ze jej idealny ciemny makijaż zaczął spływać po jej ślicznych porcelanowych policzkach.                                                             

 -Nie płacz Iris zawsze będziemy się przyjaźnić wspomnień nie stracimy prawda? Zapytałam w odpowiedzi pokiwała głową i powiedziała.                                                                                                                      

-Wiem ,że będziemy ale jak poznasz kogoś nowego stracę Cię ty będziesz miała nowych przyjaciół a ja zostanę sama!                                                                                                                                             

-Ir jak możesz wiesz że zawsze będziesz dla mnie najważniejsza i nie będziesz sama tak często będę dzwonić ze nawet nie zauważysz mojej nie obecności, obiecuje Tak strasznie próbowałam się nie rozkleić ,nie płakać, ale jej płacz nie pomagał.Rzadko kiedy płakała zazwyczaj była twarda a nawet wtedy kiedy tylko grała twardą wychodziło jej to świetnie. To jej trzeba było przyznać aktorką była świetną zresztą nie tylko w tym była świetna jedynym jej słabym punktem była nauka tak to było coś co szło jej najgorzej nawet gorzej ode mnie ,ale nie miałam zamiaru teraz o tym myśleć w tej chwili  najważniejsze było tylko to aby spędzić z nią jak najwięcej czasu. Bardzo długo siedziałyśmy na huśtawkach, śmiałyśmy się, wspominałyśmy niestety istniała jedna jedyna rzecz która mogła na to wszystko zepsuć .Czas. Który biegł nie ubłaganie szybko miałam ochotę rzucić moim zegarkiem tak aby jego odłamki zatrzymały czas wszędzie tylko by pobyć z nią trochę dłużej. Ale niestety życie to nie film podniosłam się leniwie z huśtawki złapałam Iris za rękę i tak szłyśmy przed siebie aż do domu. Mojego jedynego domu. Dopiero przed schodami puściłam rękę Ir, spojrzałam na dom był taki jak zwykle mały kremowy budynek kamienne schody przed drzwiami leżała wycieraczka z napisem; Witaj w domu. Tak, tak właśnie czułam się w tym miejscu jak w domu. Poprosiłam Ir aby poczekała  i zaczęłam pomagać mamie pakować ostatnie kartony do auta. Nasze auto na szczęście miało duży bagażnik inaczej nie widziałam możliwość zapakowania tylu bagaży poza dużym przydatnym bagażnikiem nie lubiłam naszego auta było to zwyczajne trochę podstarzałe  auto  ponownie pokryte czerwoną farbą zdartą nieco przy zderzaku, po ostatniej stłuczce mamy z naszą starszą niedowidzącą sąsiadka pani Gray. Nigdy za nią nie przepadałam ,ale i tak chciałam teraz myśleć o niej tylko dobrze, w ogóle chciałam myśleć tylko o dobrych rzeczach w głowie mieć teraz tylko dobre wspomnienia. Pożegnałam się więc z Iris która nie udolnie chciał  ukryć łzy przytuliłam ja ostatni raz i obiecałam ze zadzwonię do niej jak dojadę. Wsiadłam do samochodu  ściemniało się już chciałam ukryć mój smutek przed mamą ale wiedziałam że patrząc na ożywające właśnie opuszczane prze mnie miasto zrozumie jak mi ciężko .Kiedy odjeżdżałam z Beverli Hill s  czułam się jakbym traciła pół życia, połowę siebie, połowę tego co najbardziej kochałam.

Wprowadzenie 0.

 Prolog/Wprowadzenie
Jestem Annie.                                                                                                                                              Wszystko się zmienia, każdy koniec jest początkiem.
-Będę musiała pożegnać się z pięknym słońcem plażą z całym moim życiem  tylko po to aby  moja mama mogła pracować. Totalnie do dupy. Szeptałam do siebie układając kartony.                                                                 Życie jest nie fair odkryłam to już dawno ale teraz bardziej mnie to denerwuje. Razem z Iris Layght moją najlepszą przyjaciółką miałam tyle! 
Przyjaźnię się z nią od dziecka, poznałyśmy się kiedy w pierwszej klasie. Jest nierozłączną częścią mojego życia. Uwielbiam być sobą, jestem zwykła dziewczyna nie jestem ani mega popularna nie wiadomo jak piękna zwyczajnie chcę być sobą Annie Wather blondynką średniego wzrostu o zwykłych zielonych oczach kochającą taniec. Taniec, to moja pasja na początku tańczyłam dla siebie i rodziny ale poczułam że to jest to co kocham i chcę robić chodziłam do wielu szkół miałam trenerów ale i tak najlepiej się uczę kiedy sama ćwiczę dla siebie daje mi to satysfakcję że potrafię być w czymś dobra.                                                                                       Niestety nie można powiedzieć że w szkole jestem nie wiadomo jak wybitna. Nauka to kolejna dziedzina w której jestem przeciętna taki już mój los, ale los czasem się zmienia…