niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 12. cz.2

Na początek muszę przeprosić rozdział miał się pojawić wczoraj...ale jeśli mam być szczera dopiero rano zauważyłam, że dziś nie jest wczoraj (co to wolne robi z człowiekiem). Druga część ostatniego rozdziału. Romantyczna, lekka, spokojna, i nie krótka, więc mam nadzieje, że się spodoba (nie powinnam tego pisać, ale lekki rozdział się przyda przed tymi masakrami które będą póżniej ;ppp tak więc cieszmy się tym klimatem) Proszę o opinie, i komentarze. Dziękuje wszystkim którzy byli obecni od początku, i tym którzy nie dawno zaczęli czytać...minęło tak mało czasu a już 12 rozdział...Miłego czytania, kolejny, w którym wyjdzie na jaw pewien zaskakujący fakt, rozdział pojawi się w sobotę (02.03).                                            

...Złapał mnie, i przyciągnął bliżej siebie.                                                                                                   
– Nie wiem o jakiej dziewczynie, mówisz. Chciałem ci tylko powiedzieć coś co powinienem powiedzieć wczoraj.                                                                                                                            Wyszeptał patrząc prosto w moje oczy.                                                                                                      
– Nie musisz, wyraziłeś się jasno, obydwoje wiemy, że to był błąd, i ja to rozumiem. Kłamstwa szły mi coraz lepiej!                                                                                                                                                                                                                                          
– Ja po prostu...chciałem ci powiedzieć, że Cię kocham!                                                                         

 - Kochasz mnie? Przecież jestem gorsza, słaba, nie możesz mnie kochać.                                                 
Kochał mnie…stałam jak zamurowana myśląc o tym co powiedział, po chwili już był przy mnie stał obok, całował. Jego usta były równocześnie zimne, twarde jak i delikatne, słodkie. Robiło mi się coraz goręcej nie mogłam oddychać. Wplątał palce w moje włosy, oparł mnie o maskę samochodu, przejechał wargami po szyi, dochodząc aż do ramienia. Mój oddech się ustabilizował, stałam naprzeciw jego, wpatrzona w blask jego oczu, trzymaliśmy się za ręce. Dziś odpuściłam sobie szkołę.                                                                                                                                                       

– Pojedzmy gdzieś...Zaproponowałam.                                                                                                                            
Jedynym miejscem dla nas było studio. Całą drogę przejechaliśmy w słodkim milczeniu. Nadal nie mogłam się pozbierać po tym co mi powiedział. Mała sala taneczna była pusta, usiedliśmy na kanapie, oparłam się o niego. Żyłam chwilą, tylko szczęście jakie teraz czułam się liczyło. Z auta wzięłam ze sobą, torebkę którą zostawiłam ostatnio śpiesząc się do domu.                                             
– O jaką dziewczynę ci chodziło?                                                                                                             

 - Dziś w nocy do szpitala trafiła dziewczyna ze śladami ugryzień- zawahałam się przed skończeniem zdania.- Twierdziła, że została pogryziona przez przystojnego chłopaka, z kłami i pięknymi oczami.        
– Myślisz, że ja to zrobiłem? Smutna nuta dominowała w jego głosie, i mieszała się z niedowierzaniem.                                                  

– Nie wiem co myśleć. Czuję kiedy jesteś przy mnie, że to nie mogłeś być ty, ten opis, kto inny mógł to być?                   
- Myślę, że wiem. Alex i ja się pokłóciliśmy, ona chciała byśmy odeszli stąd, żebym cię zostawił.           
– Przecież nie jej opis podała dziewczyna.                              

– Mogła jej tylko poprzewracać w głowie, jeżeli ona była w szoku, równie dobrze mogła przyswoić sobie wersję którą zwyczajnie usłyszała od prawdziwego sprawcy. Alex ją zmanipulowała.                               

– Może masz rację. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?                                            

- Ktoś chciał by tak było. Może, kiedyś coś się zmieni, my się zmienimy.                                                  
– Nawet gdyby, to nadal będziemy razem?                       

- Przysięgam, gdzie nie odejdziesz, jak się nie zmienisz, zawsze będziesz dla mnie tylko ty.                                                                        

– Nie ma możliwość byś stał się znów człowiekiem prawda?-Nie odpowiedział, znałam odpowiedz, tylko ja mogłam się zmienić, on nie.- Nie chce być wampirem. Chce być z tobą, ale nie chce być częścią tego świata, nie dam rady.                                                  

– Nie będziesz musiała znajdziemy rozwiązanie. Przytulił mnie mocniej do siebie.                                              
– To tak jakby lód zakochał się w ogniu, oni mogą być razem tylko przez krótką chwilę, zanim lód zniknie, rozpuści się, i przegra.                               

– Nawet jeśli będą ze sobą tylko przez chwilę, ta chwila może być tego warta.                                   

  – Nasza chwila będzie warta każdej ceny prawda?                                                   

- Na pewno, skarbie. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, rozmazując tusz.                                         

Delikatnie starł, je, i pocałował, każdy mokry ślad na moich policzkach. Sięgnęłam po torebkę, powinnam mieć w niej jeszcze kilka chusteczek. Kiedy ją otworzyłam, Nick bardzo mocno wciągnął powietrze, jakby wyczuł jakiś dziwny zapach.                                                                                             
– Mogę?  

Sięgnął po moją torebkę, i wyjął z niej  błękitno-szarą apaszkę którą znalazłam w kuchni. Prawie o niej zapomniałam.                                                                                                                      
– Skąd ja masz?  
Wyglądał na bardzo zdenerwowanego.          
– Znalazłam na podłodze w kuchni, myślałam, że jest mamy.                                                

– Czy zanim ja znalazłaś zdarzyło się coś dziwnego?                    

- Myślałam, że ktoś się włamał, kiedy weszłam do kuchni okno było otwarte, to leżało na ziemi, żadnych uszkodzeń, nic nie zniknęło. Wiesz czyja jest?                      

- Chyba wiem. Jest przesiąknięta zapachem wampira, do którego zapewne należała.                           

– Jakiś obcy wampir był w moim domu?!                                                                                                       
- Alex, to ona u ciebie była.                              

– Po co? Nawet jej nie znam.                             

– Uważa Cię za wroga, i konkurentkę.                                            

– Konkurentkę do czego?                                                                                                                  Zaczynała mnie przerażać.                      

– Do mnie.- uśmiechnął się słodko.- Ona zawsze była bardzo zaborcza oraz zazdrosna, każda dziewczyna w moim towarzystwie jest dla niej konkurencją a ty już szczególnie.                                           
Przytuliłam się do niego, i myślałam tylko o tym jak blisko mnie jest. Czas leciał, a ja nadal byłam blisko niego, rozmawialiśmy, przytulaliśmy się, nic dla nas nie istniało.                                                   
 – Zaraz zaczną się zajęcia, wiec chyba musimy iść.                                                                               

– Ja zostaję. Miałam już bardzo długą przerwę.                                                                                        

– Mogę zawsze przenieść cię, do mojej prywatnej grupy. Mielibyśmy zajęcia tylko we dwoje.       Szepnął mi do ucha uwodzicielskim tonem.                                                                                                                                   
– Nie, muszę być trochę z innymi, dziś i tak straciłam szkołę a to naprawdę dużo.                                                                  
– Idę się przebrać, do zobaczenia jutro?                                            

- Może nawet wcześniej! Pocałował mnie lekko. W szatni zaczęły się jak zawsze, plotki.                                          

– Widziałam, dziś Nicka.                                      

– Och, Sophie czy ty naprawdę myślisz, że zostaniesz jego żoną? Słuchając tej rozmowy, bardzo chciało mi się śmiać.                                                   

– Susanne, widziałaś jak na mnie patrzył.                                  

– On podobno ma dziewczynę, Annie jak myślisz?                   

- Bardzo możliwe, a teraz chodźmy już.                                                                                         

Zajęcia miały szybko, starałam się jak najbardziej skupić na tańcu. Półtorej godziny, zleciało bardzo szybko, a kiedy wyszłam z sali Nick siedział i na mnie czekał.                                      

– Co powiesz na ogłoszenie naszego związku, wśród twoich koleżanek.                               

– Sama nie wiem.- Dziewczyny zaczęły wychodzić z sali.- Mam krzyknąć, hej dziewczyny stoję tu z moim przystojnym chłopakiem?                                        

- Nie, wystarczy nam to. Pocałował mnie, a wszyscy którzy nas zobaczyli oniemieli z wrażenia.                    
 – Myślę, że wszyscy już o nas wiedzą. A jeśli nie zauważyli, to na pewno usłyszą.                         

– To dobrze.- musiałam się go zapytać o jedną bardzo męczącą mnie rzecz.- Naprawdę uważasz, że to był błąd?       

- Nie, nie uważam tego za błąd wręcz przeciwnie. Od wielu lat nie byłem tak szczęśliwy.                               

– Wierzę Ci, ale powiedziałeś to tak prawdziwie, nie brzmiało to jak kłamstwo.                                      

– Miałem dużo czasu by nauczyć się dobrze kłamać. Idź się przebierz, poczekam na ciebie przy aucie.                            

– Dobrze. W szatni atmosfera była trochę napięta. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie jakby były jednocześnie zazdrosne, wkurzone, oraz trochę zawiedzione.                                     

– Chyba już wszystko, wiecie? Starałam się grzecznie zacząć.                                                  

– Jak mogłaś nam nie powiedzieć! Sophie była najbardziej zdenerwowana.                                      

 – Dopiero zaczęliśmy się spotykać, a ten pocałunek był w ramach oficjalnego ogłoszenia.                               

– I jak całuje? Zaczęłyśmy już robić zakłady a ty pomożesz nam je rozstrzygnąć.                                      

– Więc, ciężko to nawet opisać.- wiedziałam, że on może to słyszeć.- Jest po prostu niesamowity!                                                              

– Zazdroszczę!                                        

- Wszystkie zazdrościmy. W pomieszczeniu, rozbrzmiał się chórek, damskich oczarowanych głosów.                                               
– Chciała bym powiedzieć, że nie ma czego, ale nie chcę skłamać. Muszę lecieć, pa.  
Po wyjściu z szatni dziewczyny na pewno jeszcze trochę o mnie plotkowały. W aucie, za kierownicą siedział Nick.                                       

– Chcesz prowadzić?                                                  

- Tak. Zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Wyglądał jak ktoś kto nigdy w życiu nie siedział za kółkiem.                              

– Czy ty w ogóle umiesz prowadzić?                               

- W zasadzie to nie, ale to chyba nie jest aż tak trudne.Najważniejsze, że wiem gdzie co jest. Zapalił silnik, i odjechał z piskiem opon z parkingu. Jechaliśmy strasznie szybko, łamiąc po drodze więcej przepisów, niż ja złamałam odkąd dostałam prawo jazdy. Wcześniej, zanim je miałam bywało, że prowadziłam auto, ale zawsze wtedy byłam strasznie ostrożna, próbując nie rzucać się w oczy. Nick wyglądał na strasznie, zadowolonego z jazdy, niczym się nie przejmował, żadnymi przepisami, ani ograniczeniami prędkości. Jeszcze nigdy tak szybko nie dojechałam do domu.                                         
– Już nigdy więcej nie prowadzisz, ok?                      

- Chyba nie poszło mi aż tak źle. Miał niezły ubaw z tego, że prawie umarłam, naprawdę świetnie.                                            

– Chcesz wejść?                                             

- Nie mogę, ale odprowadzę Cię do drzwi.                          

– Dwieście metrów lepsze niż nic. Odprowadził mnie za rękę, aż pod same drzwi, pocałował słodko i namiętnie, po czym zniknął z nad ludzką szybkością.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 12. Cz. 1

Nowy rozdział! Martwię się aktywnością (zmalała i obecnie znajduje się na poziomie piwnicy). Po zakończeniu poprzedniego rozdziału, trzeba było ochłonąć! Ten rozdział będzie podzielony na części, ta jest wyjątkowo krótka, za to tym razem początek drugiej!!! Ale nie będę za dużo pisać, najpierw przeczytajcie ten i poczekajcie do soboty (15.02) na kolejną jego część! Jest możliwość przyśpieszenia, do następnej soboty (08.02) , ale tylko pod warunkiem 10 komentarzy (które będą zawierały opinie, do tego, wszystkich, kilku, albo poprzedniego rozdziału) Miłego czytania, zapewniam, że następna część nie zawiedzie!    


  Rozdział XII
Miłość lodu, do ognia.                                                    

Obudziłam się obolała, rozmazana, w lekko podartej i brudnej sukience. Wszystko co się zdarzyło była dla mnie jak sen, który zmienił się w koszmar. Jedynym dowodem na prawdziwość moich wspomnień, były ślady wewnątrz mnie. Wszędzie gdzie mnie dotknął, pocałował czułam się tak inaczej gorzej, jakby rana w sercu poszerzyła się jeszcze o te dodatkowe miejsca. Telefon nareszcie przestał dzwonić, kiedy zasypiałam cały czas w uszach słyszałam jego dźwięk. Miałam dwadzieścia cztery połączenia nie odebrane, i kilka wiadomości głosowych. Większość było od Nicka, wiec nie miałam zamiaru ich odsłuchiwać. Każde wspomnienie jego głosu przypominało mi tylko jak bardzo źle się czułam kiedy powiedział te trzy niszczące słowa. To był błąd, rozbrzmiewało to w mojej głowie, jak ulubiona piosenka, dawno zapomniana która chciała by aby ktoś przypomniał sobie znów jej melodię. Wszystkie moje smutki postanowiłam odłożyć na bok i zrelaksować się pod prysznicem. Z ciepłym strumieniem wody, olejkami, łatwiej było mi się rozluźnić. Zjadłam śniadanie, opowiedziałam mamie zmyśloną historyjkę o udanej imprezie, o dobrej zabawie, oraz przemiłym towarzystwie. Zaszyłam się na resztę dnia w pokoju. Przygotowałam się do szkoły, choć nie byłam w stanie uczyć się, samo przygotowanie książek, czy zeszytów, było wielkim krokiem naprzód. Siedziałam na łóżku była dopiero piętnasta, a ja już miałam ochotę położyć się spać. Leżałam, i myślałam o każdym innym temacie, który nie dotyczył tych wszystkich pieprzonych tajemnic. Z wszystkich głupich myśli wyrwała mnie dzwoniąca do mnie Sarah. Jej także opowiedziałam historię o wspaniałej imprezie. Tego co dokładnie mówiłam nie byłam w stanie nawet zapamiętać, nie obchodziło mnie tak naprawdę co jej powiem. I tak musiałabym kłamać. Równie dobrze mogłam jej powiedzieć kiedy pytała o szczegóły, że byłam bardzo pijana i ich nie pamiętam, wszystko byle nie prawdę. Nie znosiłam tego znałam go parę miesięcy, a odkąd poznałam te wszystkie tajemnice, musiałam kłamać, wymyślać, unikać niektórych tematów. W normalnej sytuacji, opowiedziała bym przyjaciółce o pierwszym pocałunku, z tym jednym konkretnym chłopakiem, nawet jeśli skończył by się jak ten wczorajszy, ale nie, nie mogłam powiedzieć czemu mnie nie chce, co nas różni, kim byli goście imprezy. Zaczynało mnie to przytłaczać. Wszyscy mieli rację byłam zbyt słaba, śmiertelna i ludzka. Włączyłam sobie moje ulubione piosenki i aż do następnego ranka, cały czas słyszałam w głowie tylko ich melodię, lub powtarzające się słowa.  Dochodziła szósta. Musiałam iść dziś do szkoły. Z trudem wywlekłam się z łóżka, poszłam do łazienki odświeżyłam się, ubrałam, po czym zeszłam na dół. Mama właśnie wracała z nocnego dyżuru. Była bardzo zmęczona. Przyniosłam jej do sypialni śniadanie.                                                                                                                                       
– Dziękuje, skarbie. Miałam dziś naprawdę ciężką noc.                                                                            
– Jakieś ciekawe przypadki?                                                                                                                      

- Dziewczyna, wykrwawiająca się na ulicy.                                                                                               

– Co jej się stało?                                                                                                                                       
- Była cała w dziwnych pogryzieniach, zapewne to atak jakiegoś zwierzęcia.                                         

– Zapewne?- za bardzo pasowało to do wampirów, choć z jednej strony który wampir zostawił by ją, z choćby resztką krwi w sobie.- Jest jakaś inna możliwość?                                                                         
- Ona twierdzi, że została zaatakowana przez przystojnego chłopaka, z błyszczącymi oczami i kłami.     
– Wow, musiała doznać niezłego szoku.- Jedynym wampirem był w tym mieście Nicolas, ale przecież to nie możliwe od samego początku mówił o swojej odmiennej diecie w której skład nie wchodzili ludzie atakowani, bez ich zgody.- Muszę już iść, nie chcę się spóźnić.                                                     
Wyszłam z pokoju, ubrałam kurtkę, i po chwili byłam już w drodze do szkoły. O tej porze nie było już na parkingu, wiele wolnych miejsc. Właściwie zaparkowałam już nawet poza jego granicami, obok mnie znajdowało się kilka miejsc wolnych.                                                                  Ledwo wysiadłam z auta, a poczułam na swojej talii zimne, żelazne dłonie. Wiedziałam kto stoi za mną. Chciałam się wyrwać, niestety nie byłam wystarczająco silna. Obrócił mnie, zamknęłam oczy nie chciałam patrzeć na niego, nie chciałam go słuchać. Mogłam zacząć krzyczeć, ale na takim pustkowi nic by mi to nie dało.                                                                                                                   
– Proszę uspokój się, chcę tylko porozmawiać. Usiłował uspokoić mnie swoim spokojnym, głosem.                                                                                                                                                     

– Chcesz porozmawiać, tak samo jak z tą dziewczyną wczoraj?! Trzeba ją było chociaż dobić!  Uwolniłam się, i odeszłam jak najdalej od niego.  Złapał mnie, i przyciągnął bliżej siebie. .........