piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 6.

Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety martwi mnie mała ilość komentarzy pod postami...bez uwag, waszych przemyśleń, opinii, oraz braku zainteresowania  pisze się naprawdę dużo ciężej, nie wiem również co myślicie, i co powinnam zmienić, lub poprawić...Bardzo zależy na tym aby aktywność, czytelników się poprawiła. Następny rozdział pojawi się w sobotę (23.11). 
Miłego czytania! 


Kłótnia


-Sarah, zaczekaj na mnie jeszcze chwileczkę.- Powiedziałam szukając w torbie książki od matematyki.          
 -Oj zawsze muszę ma Ciebie czekać. Sprawdzaj czy masz wszystkie książki wcześniej niż dwie minuty przed dzwonkiem. Burknęła przewracając oczami i łapiąc mnie za rękę pociągnęła w kierunku sali.                  
-Jesteśmy jedne z najlepszych na wf, zawsze dobiegniemy na czas. 

Uśmiechnęłam się do niej a ona odpowiedziała tym samym. Czasami sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej na mnie, kiedy wlokłam się minutę przed dzwonkiem albo witałam się i byłam miła dla Alison ,ale jeden uśmiech działający w dwie strony zawsze wystarczał. Alison była niedawno poznaną przez Maxa koleżanką. Którą często można było zobaczyć u jego boku. Wszyscy wiedzieli czemu Sarah jej nie lubiła, chociaż bardzo starała się to nieudolnie ukryć, widać było jak bardzo jest zazdrosna widząc ich razem, rozmawiających, śmiejących się, zwyczajnie kolegujących się. W czasie tych kilku tygodni Damien i Lauren zaczęli się spotykać. Byli bardzo szczęśliwą parą. Nie wiedzieli nawet jak bardzo im tego zazdrościłam. Nie chciałam być już taka samotna patrząc na nich, albo chociażby na inne mijające mnie zadowolone i zakochane pary. Ja nigdy nie byłam zakochana, nie wiedziałam jak to jest. Czy wszystkie książkowe, bądź filmowe objawi miłości rzeczywiście istnieją? Skąd ludzie właściwie wiedzą ,że się w sobie zakochali ,że druga osoba odwzajemnia jej uczucia? Miałam tyle pytań ,i nie wiedziałam czy tak naprawdę poznam, a przede wszystkim kiedy, na własnej skórze odczuje to wszystko o czym, do tej pory mogłam tylko słyszeć. Jak na razie nie miałam nawet kandydata więc nie miałam o czym mówić i nie chciałam już o tym myśleć. Na lekcjach byłam bardzo śpiąca, prawie całą noc nie mogłam spać ,a kiedy już zasnęłam czekały mnie liczne przebudzenia i krótkie koszmarne sny. Wielu z nich nie mogłam sobie przypomnieć, sceneriami w nich były ciemne, mroczne lasy, pustkowia, postacie które widziałam wydawały mi się znajome ale później nie mogłam skojarzyć kim były, skąd je znam ani czemu właściwie mi się śniły.                     Zakwasy po poprzednich zajęciach tanecznych na których ćwiczyłyśmy salta, również dawały o sobie znać. Niestety nie dla wszystkich te zajęcia zakończyły się tak dobrze, Janet która podczas wykonywania skoku upadła i złamała nadgarstek zapewne wolała by mieć zakwasy niż. Pocieszałam się tą myślą.                     Zajęcia dawały mi bardzo wiele, czułam ,że to jedyne miejsce w którym mogę poznać tak wielu utalentowanych, i wspaniałych ludzi, oraz tak wiele się od nich nauczyć. Moje zamyślenia przerwała pani While ,podobno najlepsza nauczycielka od matematyki w szkole, choć jej uczniowie tak nie uważali, informując nas abyśmy bardziej uważali na siebie, ponieważ coraz częściej znikają ludzie.                           

 –Czytałam o tym w gazecie podobno wciągu ostatniego miesiąca zaginęło już ponad 10 osób. 

 Powiedziała  siedząca w pierwszej ławce dziewczyna. Ja jakoś specjalnie się nie bałam, nie miałam pojęcia czemu tak jest ale idąc ulicami miasta, patrząc na ludzi czułam się po prostu bezpiecznie. Zaginieni też pewnie mieli takie odczuci, ta ponura myśl przytłoczyła mnie nagle. Postanowiłam być bardziej uważna i ostrożna. Na przerwie spotkałam Maxa i Alison. Podeszłam do nich licząc na coś ciekawszego niż zaginięcia i wypadki. Niestety już cała szkoła mówiła tylko o tym, nawet oni.                                                                 

-Słyszeliście już o tych zaginięciach? To straszne każdy z nas może się znaleźć w takiej sytuacji.                     
-Tak, to prawda jest coraz gorzej. Jeszcze nikt się nie odnalazł. Wszyscy próbują rozwiązać tę zagadkę. Ja sam bardzo jestem ciekaw co się dzieje z tymi ludźmi.                                                                                  

-Jest nagroda za wszelki informacje, policja zwiększyła wieczorna patrole dwukrotnie, ale i tak będę bała się sama wracać taki kawał do domu. A ty Annie nie kończysz przypadkiem wieczorami tych swoich zajęć.      

-No, często jest już ciemno kiedy wracam, ale jakoś specjalnie się nie boję. Chociaż zauważyłam, że coraz mniej osób chodzi wieczorami po ulicach.                                                                                                    

-Dziwisz się im, nie ma reguły na ofiary każdy może się stać jedną z nich i dołączyć do grona zaginionych. 

Na tę słowa zrobiło mi się zimno. Co jeśli jutro w gazecie znajdzie się w kolumnie zaginieni, nazwisko któregoś z moich przyjaciół, mamy lub…moje. Dzwonek wyrwał mi z ponurych zamyśleni, jeszcze zanim zaczęłam wyobrażać jeszcze gorsze rzeczy. Pomachałam do przyjaciół i weszłam do klasy. Ostatnia lekcja również w połowie była poświęcona, rozmowach o środkach bezpieczeństwa, i wyostrzeniu naszej uwagi. Z naszej szkoły zaginęły dwie osoby, nie znałam żadnej z nich. Wracając do domu nie chciałam dać po sobie poznać mojego strachu. Starałam się iść jak zawsze spokojna, i rozluźniona. W końcu jeżeli codziennie od ponad czterech miesięcy pokonywałam zwyczajnie ten krótki odcinek drogi z domu do szkoły,oraz  ze szkoły do domu, czemu akurat dziś co. Byłam już bardzo blisko domu kiedy moją uwagę przykuł jeden z sklepów ze starymi nożami, sztyletami i ogólnie starą bronią. Na małej wystawce znajdowały się różne stare, małe sztylety. Były one przepięknie zdobione małymi diamencikami, rubinami i opalami. Wszystkie były niesamowite ale moje oczy były całkowicie zwrócone na mający może około osiemnaście centymetrów, srebrzysty, ozdobiony trzema małymi rubinami sztylet. Nigdy nie interesowała mnie jakoś  specjalnie broń, ani inne niebezpieczne przedmioty, ale ten sztylet miał w sobie coś niesamowitego, tajemniczego. Przykuwał moją uwagę. Wiedziałam, że muszę go mieć  ,że może mi się on jeszcze kiedyś przydać. Przy tym co się ostatnio wydarzyło, będę czuć się bezpieczniej. Sprzedawca pokazał mi go z bliska, miał kilka rys, ale nadal bardzo mi się podobał. Nie był on wcale taki drogi, wiec mogłam go wziąć od razu.  Wychodząc wsunęłam go zabezpieczonym ostrzem w dół cholewy moich wysokich butów. Mając go przy sobie czułam się dużo bezpieczniej. Wchodząc do domu zastałam zdenerwowaną, chodzącą po holu mamę.                                  

-Gdzie byłaś! Tak bardzo się bałam. Wiesz co bym zrobiła gdyby coś ci się stało.                              Rozumiałam o co chodziło, chociaż spóźniłam się tylko dwadzieścia minut, byłam pewna ,że mama gotowa była dzwonić już na policję i zacząć poszukiwania.                                                                                       

-Spokojnie, mamo to było tylko dwadzieścia minut, po drodze zaszłam jeszcze do jednego sklepu. Nie masz się czym martwić.                                                                                                                         

Uspokoiłam ją i przytuliłam. Zdecydowałam się nie iść dziś na zajęcia. Odrobiłam lekcję, zajęło mi to prawie dwie godziny. Było tego naprawdę sporo matematyka, biologia i fizyka. Musiałam przygotowywać się też do bardzo trudnego testu z chemii. Niestety nie miałam dziś do tego wszystkiego głowy. Po odrobieniu lekcji przypomniałam, i przygotowałam sobie materiał na test, postanowiłam dziś również wcześnie położyć się spać. Bardzo szybko się wykąpałam, i przebrałam .                                                                              Kiedy już zasypiałam, przypomniałam sobie jeszcze o moim nowym aucie, którym będę mogła jeździć już za dwa tygodnie. Obudziłam się trochę za późno, więc moje szykowanie się przebiegało w wielkim pośpiechu. Nie zdążyłam się nawet niczego napić i zjeść, po drodze, w biegu wpadłam jeszcze do małej kawiarni zamówiłam kawę z mlekiem i drożdżówkę, na wynos.                                                                               Którą jadłam biegnąc. Najlepsza kawa w mieście, jak głosił napis na kubku, ledwo postawiła mnie na nogi. Weszłam do szkoły trzy minuty przed dzwonkiem. Pierwszą lekcją była chemia. Test nie był nawet taki trudny, jak myślałam. Zadanie okazały się dużo prostsze od tych z których się przygotowywałam. Zarówno ja jak i Sar liczyłyśmy na co najmniej dobrą ocenę . Cały dzień minął mi bardzo szybko, na stołówce pokazałam przyjaciołom mój wczorajszy zakup. Wszyscy byli nim zachwyceni. Jedząc obiad uznałam, że dziś muszę iść na zajęcia. Ubrałam kurtkę, chciałam być wcześniej niż zazwyczaj. Idąc miałam dziwne uczucie, że, gdzieś wgłębi siebie czułam coś co przerażało mnie, nigdy czegoś takiego nie czułam. Przez chwilę miałam ochotę wrócić do domu ulice były kompletnie puste, ciemne. Prawie dostałam zawału kiedy po drodze jedna z żarówek nagle zgasła, nastała jeszcze większa ciemność. Coraz bardziej wydawało mi się że ktoś za mną idzie. Powoli chwyciłam za sztylet który znajdował się w moim bucie i schowałam go w rękawie. Nim się obejrzałam, stałam już przy drzwiach studia, wystarczyło mi tylko pokonać schody by czuć się bezpiecznie. Wchodząc obejrzałam się, byłam prawie pewna, że widzę w krzakach zarysy postaci nie przyjrzałam się dokładnie, ale mogła to być kobieta, bardzo wysoka smukła kobieta która wydawała się do mnie uśmiechać, ale nie był to miły uśmiech wręcz przeciwnie był to uśmiech łowcy który po raz ostatni uśmiecha się zwycięsko do swojej ofiary .  Zamknęłam oczy, kiedy po może dwóch sekundach otworzyłam je i jeszcze raz spojrzałam w to samo miejsce, nikogo już nie było, krzaki lekko powiewały na wietrze. Wzdrygnęłam się na myśl o  tej przerażającej postaci, moja wyobraźnia płatała mi dziś niezłe figle. Napędzona strachem wbiegłam po schodach, potknęłam się kilka razy ale liczyło się dla mnie tylko jak najszybsze dotarcie do góry. Weszłam i odetchnęłam z ulgą, rozejrzałam się nie było nikogo nawet sekretarki, która mogło by się wydawać nawet, że nie chodziła do toalety, aby nie opuścić swojego stanowiska pracy. Stojąc przez chwilę w ciszy, spojrzałam na swoje ręce były całe brudne od opierania się na schodach w momentach kiedy się potykałam. Zaczęłam się rozglądać za łazienką. Zazwyczaj korzystałam z łazienki w szatni, ale nie sądziłam, żeby podczas trwania zajęć była ona otwarta. Skierowałam się w stronę długiego korytarza w przeciwną stronę od szatni.                                                                                   Jeszcze nigdy nim nie szłam, nie odróżniał się on niczym szczególnym od reszty studia, na jasno różowych ścianach wisiały dyplomy i nagrody za liczne zwycięstwa w konkursach. Wiele z nich należało do Veroniki i Nicolasa West ’a. Dopiero po chwili domyśliłam się do kogo należą, zaciekawiło mnie to, że posiadali oni jedno nazwisko. Wyglądali na zbyt młodych jak na małżeństwo, i właściwie tylko przez plotki myślała o nich jako o parze. Zobaczyłam wejście do łazienki na samym końcu korytarza, przechodząc obok pięknie zdobionych starych dębowych drzwi usłyszałam głosy. Był na nich napis ,,Veronica West.                              Jak najszybsze znalezienie się daleko od jej gabinetu, było wskazane. Nie miałam pojęcia czemu napawała mnie ona wielką dawką strachu wymieszaną z uczuciem którego nie znałam, takiego odpychania miałam ochotę uciekać kiedy budziłam się z uroku jej urody. Z Nicolasem było zupełnie odwrotnie, miałam ochotę być bliżej niego, dotknąć jego marmurowej skóry, przejechać opuszkami  palców po idealnie pełnych wargach, zatopić się w jego błękitnych magicznie połyskujących oczach. O boże Annie, świrujesz! Powiedziałam sobie, w głowie. Już miałam odejść, ale coś mnie powstrzymało, spowodowało, że zaczęłam przysłuchiwać się głosom które słyszałam.                                                                                                    

-Jeszcze trochę a ona nas zdemaskuje, ludzie, media policja wszyscy interesują się już dziwnymi przypadkami zaginięć. Z resztą ty nie jesteś lepsza od niej tylko, nie musicie tego robić są lepsze drogi. 

Wydawało mi się, że słyszę Nicolasa, nie znałam dobrze jego głosu zaledwie raz, z daleka miałam okazję go usłyszeć. Byłam prawie pewna że słyszę jak rozmawia z Veronicą, ale o co czy on miał na myśli ostatnie zaginięcia? Coraz bardziej zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę , właściwie nie była to już rozmowa tylko bardzo głośna kłótnia.                                                                                                                                  

-Co mam, zrobić wybrać twoją drogę decydować za Alex? Tylko dlatego bo ty uważasz się za lepszego od nas. Taki jest świat, ktoś musi zginać, żeby inny mógł żyć i przetrwać. Zawsze tak było i będzie a ty nie możesz tego zmienić Nicolasie zrozum to.                                                                                                

Byłam coraz bardziej zdenerwowana, słyszałam już nawet moje coraz szybciej bijące serce.                          
-Oni są ludźmi, nie zwierzętami, nie dajesz im wyboru. Jesteśmy silniejsi ale czy to daje nam prawdo do decydowania o ich życiu­­? Mają do niego takie same prawo jak my, a nawet większe! Czym my właściwie jesteśmy, co ty z nas zrobiłaś?                                                                                                                

Usłyszałam szelesty ktoś za chwilę miał wyjść z gabinetu. Szybko ukryłam się w łazience która znajdowała się dwa pomieszczenia od gabinetu. Przez drzwi słyszałam wychodzącego Nicolasa za nim szybkim krokiem szła Veronica. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę i robię. Nie myśląc długo poszłam za nimi licząc, że mnie nie zauważą, musiałam dowiedzieć się co tak naprawdę dzieje się w tym mieście, kim oni byli i co mieli wspólnego z zaginięciami? Szli bardzo szybko miałam nawet problemy z nadążaniem za nimi. Odległość jaka nas dzieliła była coraz większa, aż w końcu zgubiłam ich za którymś z zakrętów. Nie wiedziałam co zrobić, było ciemno ulice puste co jakiś czas przejeżdżał tylko jakiś samochód. Nie mogłam wrócić na zajęcia było za późno a ja zbyt zainteresowana całą sprawą. Nie potrafiłam odpuścić, nie po tym co usłyszałam. Czym my jesteśmy? Nie mamy prawda decydować o ich życiu! Oni są ludźmi. Te słowa przeszywały mnie na wylot, cały czas odtwarzałam sobie ich kłótnie w głowie, licząc, że znajdę nowy sens słów wypowiedzianych przez nich oboje. Błagałam o to, żeby tak jak w przypadku postaci z za krzaków były to zwykłe halucynację, wyobraźnia. Nie mogłam na to liczyć. Plątałam się po pustych uliczkach rozglądałam wchodziłam w najstraszniejsze małe ślepe uliczki jakie widziałam w życiu, wszędzie nic. Miałam już wracać do domu, kiedy usłyszałam mrożący krew w żyłach krzyk dziewczyny. Pobiegłam w jego kierunku. Dobiegłam do jednej z uliczek. Całe ściany pokryte były graffiti, ciemne obrazy, napisy, przekleństwa na ścianach wywoływały dreszcze, na pięć stojących latarni, bardzo słabo  działała tylko jedna. Zatrzymałam się tuż przed zakrętem ściany. Oparłam się o nią wzięłam jeden głęboki wdech i wychyliłam się z za wymalowanej ściany. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam.                                                                    Stanęłam jak wryta na widok Veronicki powstrzymującej jakąś dziewczynę, dziewczynę która na ustach miała krew. Na ziemi obok ciała martwej dziewczyny klęczał Nicolas , chyba próbował jej pomóc, choć ja nie byłam pewna, czy jest co ratować. Nie wytrzymałam krew na ustach, umierająca dziewczyna i kłótnia przytłoczyły mnie za bardzo. Nie myślałam już co robię wszyłam  z ukrycia spojrzałam na nich i krzyknęłam ile tylko miałam sił w płucach...

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!!
    Najciekawszy ze wszystkich :D
    Wspaniały.. po prostu wspaniały :)
    Błagam nie przestawaj pisać bo jesteś w tym znakomita :**
    Jestem straaasznie ciekawa co się wydarzy w nn ;)
    Przy okazji że jestem to zapraszam na nowy rozdział do mnie :)
    http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje właśnie ten 1, i tak pozytywny komentarz, jest moją zachętą, że dziś w nocy spróbuje trochę popisać (nie bd to kontynuacja tego, ponieważ rozdziały które dodaje zostały napisane kilka miesięcy temu, jestem w trakcie pisania bodajże coś koło 20 R(całość jak na razie 160 pare stron, ale jak dodaje tutaj to w takim formacie mieści się jakimś cudem 3-5 strony A4 ) JESZCZE RAZ DZIĘKUJE ZA MOTYWACJĘ, a co do tego, że to najciekawszy, też się z tym zgadzam ale od początku mówiłam, że pierwsze rozdziały wprowadzają... ;P zachęcam do dalszego czytania !!!

      Usuń
  2. http://cammmmmmeleon.blogspot.com/ zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z "Olka Blackie" najciekawszy ze wszystkich Twoich rozdziałów.
    To wszystko jest takie wspaniałe i cudowne, czekam z nie cierpliwością na kolejny rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie, pojawił się 9 rozdział. :)
      niecierpliwością *
      http://myslisz-ze-jestem-latwa.blogspot.com/

      Usuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział na KLARO!
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com

    oraz na double-feeling.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdziały świetny! Super napisany, więc fajnie się czytało! :)
    Ostatnio mam mało czasu na czytanie i na pisanie rozdziałów na moim blogu. Dlatego przepraszam za mój niezbyt konkretny komentarz.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń