- Kim jest ta nowa? Zapytał Max, wskazując na wysoką, szczupłą rudowłosą dziewczynę.
- Natalie Carther typowa outsiderka. Niektórzy mówią, że to wariatka. Dziewczyny widziały jak przedmioty na które się patrzyła unosiły się, albo znikały.
- I co jeszcze? Sarah czy ty naprawdę w to wierzysz? Max miał rację, nie można było w to wierzyć. No chyba, że twój chłopak jest wampirem. Natalie nie wyglądała na kogoś szczególnego. Ciemno czerwone włosy, chuda, wysoka, najczęściej pomalowana, i ubrana na na jakiś ciemny kolor. Nawet jeśli jest wiedźmą, nie wygląda jak te które znam. Przerwa dobiegała końca, a moją ostatnią lekcją był angielski. Miałam wielką ochotę się zerwać. Niestety nie mogłam zostawić Maxa .
- Może byśmy ją tak poznali, zamiast słuchać plotek?
- Innym razem. Lisa zabije mnie jak się spóźnię, a mam 3 minuty na przebranie się, rozgrzewkę i dołączenie do niej. Max pogadamy później, pa. Chyba każdy w szkole wiedziałby o czym będą rozmawiać. Lisa to partnerka Sarah, do projektu z w-f. Naprawdę bardzo wymagająca najmniejsze spóźnienie, czy nie przygotowanie się , z nią jako partnerką kończyło się bardzo wielką kłótnią.
– Muszę wziąć jeszcze książkę, zobaczymy się w klasie. Idąc do klasy prawie wpadałam na Natalie. Oczywiście zaprezentowała mi jedno ze swoich najlepiej odstraszających ludzi spojrzeń, i znikła w mgnieniu oka. Z bliska jej włosy wydawały się być jeszcze bardziej czerwone. W sali było bardzo tłoczno, i duszno. Wszystkie okna były zamknięte. Dziś mieliśmy angielski z Maggie. Maggie, nowa stażystka, nie miała więcej niż 26 lat, i naprawdę poważną wadę wzroku, więc ściąganie przy niej było łatwizną.
– Niestety sprawdzian musi zostać przełożony. Odbędzie się w przyszłym tygodniu. Czyli jednak mogłam urwać się z tej lekcji…
– Mówiłam, że nie warto było dziś przychodzić. Szepnęłam do Maxa, kiedy ,Maggie rozdawała jakieś kartki.
– Zapewne pamiętacie, że w przyszłym tygodniu omawiamy Hamleta, zróbmy sobie takie małe wprowadzenie, na kartkach dostaliście kilka cytatów.
– Amando, odczytaj, proszę pierwszy. Wysoka, masywna, skośnooka dziewczyna z ostatniej ławki, przerwała czytanie komiksu.
– Sięgnęła po kartkę.
– Akt V, scena 2. Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom.
– Jak to rozumiesz Max? Błąd. Wielki błąd, zadać Maxowi przy całej klasie pytanie tego typu. Wszyscy wiedzieli jak bardzo nienawidził odpowiadać publicznie.
-Wydaje mi się, że…,że jest jeszcze dużo do odkrycia, nie o wszystko, znamy i wiemy. Udało mu się!
- Każdy rozumieć może inaczej, ale dobrze. To był bardzo łatwy fragment przejdźmy do trudniejszych. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy…
Ulica
była pusta i ciemna. Cztery na sześć latarni nie działało już od tygodnia, wiec
każdy wieczorny powrót do domu przerażał. Miałam złe przeczucie. Nie bój się, ten wieczór jest taki jak każdy
inny nie musisz się bać, powtarzałam sobie w duchu. Poczułam zimny podmuch wiatru. Zimne dłonie
zaczęły miażdżyć moje nadgarstki, drobne kobiece, niezwykle silne. Równocześnie
poczułam uderzenie plecami o ścianę.
Byłam do niej z całej siły przyparta, ktoś trzymał mnie. Nie mogłam się ruszyć, ani krzyczeć.
- Chciałam dać ci trochę czasu, abyś zniknęła na zawsze z naszego
życia.
Zobaczyłam niezwykle piękną dziewczynę. Długie włosy każdy element jej
twarzy, makijażu, nieskazitelny. Miała dzikie oczy pełne nienawiści, zła.
Wiedziałam kim była. Widziałam ją już kiedyś z daleka.
- Ale po co
czekać skoro mogę się zabawić? Puściła mnie, obróciła, i
pchnęła na równoległą ścianę. Odbiłam się, i zjechałam jak szmaciana lalka, bez
silna.
- Alex. Wycharczałam próbując odzyskać choć trochę sił. Oparłam się o
ścianę.
- Och tak, miło mi Cię poznać.- Chwyciła mnie za gardło i uniosła do
góry. Jej kły wydłużyły się.- Szkoda, ale taki
koniec sama sobie wybrałaś. Mogłam poinformować radę, o tym, że o nas wiesz, o
wszystkim co dla Ciebie zakazane.- Uprzedziła moje zadane w myślach pytanie-
Ale nie mogłam narazić brata, zostałby oskarżony. Nie zrobiliby mu krzywdy, ale
i tak nie mogłam do tego dopuścić. Ty powinnaś to rozumieć, w końcu obydwie go
kochamy?
Coraz mocniej mnie dusiła.Nagle poczułam ulgę,i upadłam na ziemię. Syk Alex rozbrzmiał mi w uszach. Coś bardzo ją zabolało, opierała się o
ścianę. Obok niej stała czerwono włosa dziewczyna. Bełkot który
słyszałam, zdawał się układać w cały
czas powtarzane zdanie. Dziewczyna która chciała mnie chwilę temu zabić,
uciekała chwiejąc się z bólu. Niszczą,
oraz przewracając wszystko na swojej drodze.
Czerwonowłosa podeszła do mnie, i chwyciła mnie za rękę trzymając w niej
jakiś kamyk na rzemyku.
-
Wszystko jest dobrze. Nic strasznego się nie wydarzyło.
Jej spokój przekładał
się na mnie.
-
Natalie? Podnosiłam się powoli, usiłując wyrwać dłoń z dłoni dziewczyny.
-
Spokojnie, to dla twojego bezpieczeństwa.- Kamień z rzemyka, zaczął robić się
coraz cieplejszy.- Przewróciłaś się na chodniku, znalazłam Cię tu, oraz
ocuciłam. Pamiętasz? Miałam straszny
mętlik, jej słowa zlewały się z prawdą, zupełnie jakby naprawdę były rzeczywistością. Tak, potchnęłam się i upadłam, albo może nie. Kamieni zaczął mnie parzyć
- Nie, to nieprawda! Ta pieprzona wampirzyca mnie zaatakowała, ona mnie
pchnęła. To przez nią tu leżę, nie przez upadek. Wyrwałam się i podniosłam, odzyskałam siłę.
Gniew, mnie pobudził.
- Skąd wiesz kim ona jest?
- Siostra mojego chłopaka, a ty jesteś jakąś wiedźmą,
tak?
- Nie do końca, przepraszam moim obowiązkiem jest zadbać abyś o tym
zapomniała.
- No to jednak Ci nie wyjdzie.
Ruszyłam przed siebie, byłam i tak już
bardzo spóźniona.
- Poczekaj! Możemy porozmawiać, jest kilka rzeczy które mogą Cię zainteresować.
Jutro przed pierwszą lekcją na parkingu.
Kolejna jakże niesamowita rozmowa na parkingu. Nie mogę się wprost doczekać...
- Mogę wejść? Jak na początek czerwca jest strasznie zimno. Kiwnęłam jej znacząco głową.
- Więc o czym chciałaś rozmawiać, bo chyba nie o pogodzie?
- Nie mogę, ci wszystkiego dokładnie wyjaśnić, i tak za dużo zakazów już
złamałam. Musisz mnie słuchać uważnie, nawet gdy czegoś nie zrozumiesz,
wszystko coś znaczy, pamiętaj
- Czyli w skrócie nie
masz zamiaru nic konkretnego mi powiedzieć?
- Nie to nie tak. Nie wiem od czego zacząć, wiem, że wiele już
wiesz.
- Kim jesteś? Najprostsze
pytanie, a nawet na nie miałam odpowiedzi.
-Jestem
strażniczką. Strzegę tajemnic nowego świata, jednocześnie kontroluje na danych
rejonach nasze bezpieczeństw, oraz czy żaden człowiek nie wie.
Nie ma to jak poprawnie wykonywać
swoją pracę.
- Co robisz z takimi którzy wiedzą?
- Wysyłam przed oblicze, nie wiem jakby go nazwać, szeryfa strefy. Tu
niestety jest on najgorszy, każde on takich jak ja jeśli nie wypełnią zadania
równie mocno co ludzi których chronimy.
Jest bezwzględny, okrutny i niesprawiedliwy. Każe nas, i ludzi. pomijając
wampiry które odkryły tajemnice.
- To chyba wielki plus dla Alex, po wczorajszym nie szaleje ani za tobą
ani za mną. Alex znów ma przewagę.
-
Dlaczego więc mnie chronisz?
- Jesteś inna, nie
czuję od Ciebie czysto ludzkich sił, jesteś czymś więcej. Fragment którego
miałam nie rozumieć, rzeczywiście został niezrozumiany.
- Chciałabym
radzić ci abyś trzymała się od tego z daleka. Szeryf już pewnie o tobie wie,
Alex zniknęła z miasta.
- Alex zniknęła, a mój chłopak od dwóch dni nie daje znaku życia.
- Muszę iść, na lekcje. Strażnictwo, stażnictwem,
ale mam także za zadanie poznawać śmiertelnych.
Odeszła. Po dzisiejszej rozmowie doszedł mi kolejny problem. Szeryf strefy, kto
to do cholery wymyślił! Kolejna osoba która ma mnie zamiar zabić. Miałam
godzinę wolnego, i musiałam wrócić po, zostawiony przeze mnie w kuchni plecak. Zanim dotarłam przed dom,
strasznie się rozpadało. Była to nienaturalnie silna ulewa, podobna do tej
którą dwa tygodnie temu wywołała Olivia, ćwicząc swoje nowe zaklęcie pogodowe.
Nie wypadło do końca tak jak powinno, ale mieliśmy pierwszą od dawna
kilkugodzinną wichurę, z ulewą. Przemokłam zanim doszłam, z parkingu do domu.
Drzwi były otwarte, wiec uniknęłam szukania klucza. Coś było nie tak. Mama była
w domu ,i chyba się z kimś kłóciła.
– To nie moja wina! Mitchellu, nie mogłam nic poradzić! Mitchellu?Mama
po tylu latach rozmawiała, a właściwie kłóciła się z tatą?!
-
Straciliśmy, przez wampiry już jedną córkę! Muszę wyjechać, one obydwie
przyciągały kłopoty, i te…te potwory!
Skąd ona
mogła wiedzieć? Wampiry? Co to miało wspólnego z Hannah?
- Oni zawsze, będą tam gdzie ona! Jeszcze w tym tygodniu wyjedziemy
stąd, twoja nowa rodzina Mitchellu mnie nie interesuje, teraz tylko nasza córka
się liczy!
Wyjazd! To nie wchodziło w rachubę. Mama o wszystkim wiedziała!
Okłamywała mnie! Nic nie rozumiałam, ale nawet bez rozumienia, kłamstwa,
tajemnice, to było coś co spowodowało to jak się poczułam. Nie miałam zamiaru
zostawić kogo kogokolwiek i, wyjechać. Wybiegłam,
trzaskanie drzwi przerwało jej rozmowę. Zrozumiała, że wszystko słyszałam,
krzyknęła coś, ale ja już biegłam przed siebie, nie patrząc w tył. Chcąc być
jak najdalej stąd…
Świetny rozdział. Niestety zakonczyłas w momencie, że sama się zdziwilam, że to już koniec. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się wcześniej niż poprzedni. Piszesz w taki sposób, że aż chce się czekać na kolejne notki.
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam na mojego bloga: http://hope-mikaelson-story.blogspot.com/
Mam nadzieje, że ci przypadnie do gustu !
Rety, nawet o tym zapomniałam. Najbardziej mnie zastanawia Alex. Nie wiem, co mam o tym sądzić, bo cała ekipa ma niezłe kłopoty. Rozdział świetny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPS. Możesz nie pisać mi powiadomień na blogu? Zaobserwowałam Twojego, więc dostaję newsy.