czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział XV.

Kolejny rozdział...zaczyna się coś dziać!!! Może trochę krótki... Kolejny za ok. 2 tyg! To już 2 rozdział po reaktywacji, niestety aktywność nadal bardzo słaba, dalej będę pisać w komentarzach na blogach wcześniej komentujących (także nowych blogów które zacznę czytać i wgl) Osoby które nie chcą informacji w komentarzach, proszę pisać! Mam nadzieję, że będzie się podobać!! Miłego czytania!

Rozdział XV                                                                      

Okłamywana, topiona, porwana.                                                  

Oparłam się o drzewo. Teraz mocniej czułam łzy, które wraz z dużą warstwą tuszu, spływały mi po policzkach , kapiąc na brudną, i poszarpaną przez krzaki bluzę. Byłam spragniona, przemoknięta, oraz zmęczona. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa! Musiałam odpocząć, chociaż na chwilę.                           Biegłam przed siebie kilkanaście, może kilkadziesiąt minut.Bez wytchnienia, chcąc się rozpłynąć, zagubić w biegu. Zniknąć. Skraj lasu, na obrzeżach miasteczka, był idealny na odpoczynek. Dobiegłam już tak daleko ,a nadal nic nie wymyśliłam, nie wiedziałam co powinnam zrobić. Jedyne czego byłam pewna to, że szybko nie wrócę do domu. W ogóle nie chciałam wracać.Chciałam znaleźć Nicka, opowiedzieć mu o wszystkim. Poprosiłabym go aby mnie stąd zabrał, wyjechalibyśmy daleko. Tylko ja, i on. Zero kłamstw, tajemnic, śmierci, wrogów.Usiadłam na kupce wilgotnego mchu, który otaczał całą część lasu aż do jeziora, znajdującego się kilka metrów od granicy lasu. Po ulewie, wszystko było mokre, krople spływały po wielkich liściach. Położyłam się na mokrym podłożu, czując, pod sobą wbijające się kawałki starej kory. Widziałam, błękitne niebo, korony zielonych drzew. Cisza powodowała u mnie nadmierny, i dość dziwny po takim przypływie adrenaliny, oraz nerwów, spokój. Mimo strasznego zimna zaczęłam zasypiać. Jeden, dwa, trzy, cztery…siedemnaście, osiemnaście. Liczyłam każdy swój oddech. Byłam sama, daleko przemoczona kaszląca, przemarznięta. Sama i samotna jednocześnie.Może nie do końca sama? W ciszy co jakiś czas słychać było łamanie gałęzi, i skrzypienie czyiś, ciężkich butów. Podniosłam się gwałtownie, i ukryłam za dwoma niesamowicie złączonymi ze sobą drzewami. Nie byłam tu już bezpieczna. Ktoś się zbliżał, a ja nie znałam jego zamiarów. Chociaż patrząc na wydarzenia ostatnich czterdziestu ośmiu godzin, pewnie ten kto się zbliżał nie miał wobec  mnie zbyt miłych zamiarów. Dla każdej nastolatki to pewnie normalne, że non stop ktoś próbuję Cię zabić. Nie miałam czasu, musiałam znów uciekać. Rzuciłam się do biegu.Łapałam się wszystkich gałęzi, drzew, krzaków, byleby nie poślizgnąć się tylko na śliskich trawach. Całe ręce miałam podrapane, a z każdej rany płynęła krew.Gałęzie odbijały się ode mnie. Ktoś zaczął mnie gonić. Teraz byłam pewna, to nie był zwykły fan deszczowych spacerów w lesie. Nie okrążał on drzew w poszukiwaniu grzybów, lub czegoś podobnego. To było polowanie. Polowanie na mnie. Ja zwalniałam, on przyśpieszał.     Znalazłam się nie daleko jeziora, dzieliło mnie od niego kilka dłuższych sekund.Zwolniłam na zakręcie, skierowałam się, w stronę starego mostku o którym kiedyś opowiadał mi Max.Podobno bardzo szybko ,i prosto dostać się z niego na szosę, znajdującą się tuż za rzeką, i cienką warstwą, wielkich dębów. Przy szosie byłabym bardziej bezpieczna.Upadłam, dźwięk gałęzi łamiących się za mną, rozniósł się po całym lesie. Mostek był już nie daleko. Nie poddawaj się Annie, jesteś tak blisko. Szeptałam, do siebie, z trudem łapiąc oddech. Z wielkim trudem podniosłam się i wystrzeliłam najszybciej jak potrafiłam przed siebie. Dotarłam na mostek. Był starszy niż myślałam.Wskoczyłam na pierwszą, drugą deskę. Trach. Trzecia najbardziej zniszczona zapadłą się pod moim ciężarem. Wstrzymałam oddech. Słysząc pękanie pozostałych, chciałam wrócić się obojętnie już w która stronę. Nie mogłam. Noga utchnęła mi między odłamki trzeciej deski.Ciągnęłam, starałam się. Nie dałam rady. Nie mogłam już dalej uciec. Mostek w jednej chwili runął, jak domek z kart. Najmilsze chwile w moim życiu, przeleciały mi przed oczami.Razem ze mną ,wszystkimi deskami, i pozostałościami mostku, wpadłam do wody. Prąd wodny rozciągał mnie, szarpał  w różne strony, pomiatał, trącał jak kawałkiem lnianej chusty na wietrze.Woda wlewała mi się do ust, ciągnąc mnie na dno. Ostatni głęboki wdech. Znalazłam się całkowicie pod wodą.Co raz głębiej i głębiej. Wszystko stawało się coraz ciemniejsze. Nikłam, pod coraz większą taflą wody. Opadałam już praktycznie na dno, zimno paraliżowało mnie. Nie miałam siły dalej walczyć. Poddałam się…                                





 

4 komentarze:

  1. Kiedy czytałam początek. Przypomniałam sobie Genezę Wolverine, nie wiem dlaczego. Annie, nie poznaję Cię. Zawsze taka waleczna, dzielna... A teraz co? Walcz dziewczyno! Wierzę, że ktoś przybędzie jej na ratunek. Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty wyprawiasz ?! Jakie "Poddałam się…" ? Nie ma,walcz, ratuj się! A może to jednak KTOŚ cię uratuje ? ;) Błagam niech to będzie Nick ! *.*
    Rozdział całkiem niezły, ale za krótki ! O wiele za krótki, zmotywuj się i pisz dłuższe notki ;)
    Co do błędów to znalazłam tylko to : "Noga utchnęła" ;)

    Przesyłam wenę i zapraszam do siebie ;*
    http://hsdsintvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Trochę krótki ale długość to nie wszystko. :)
    Mam nadzieję, że ktoś przybędzie jej na ratunek, a ona sama nie przestanie walczyć, nie podda się!
    życzę Ci dużo weny!
    Zapraszam też do mnie http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Nie wiem czy jeszcze pamiętasz ale jestem dziewczyną od bloga o Klaroline, carolineiklaus-loveforever.blogspot.com
    Na tamtym blogu niestety już nie piszę, ale za to mam nowego bloga, coś całkiem innego xd Tajemnice, Przepowiednie... Jeśli lubisz zagadki i tajemnice to serdecznie zapraszam ;)
    http://every-angel-has-its-own-story.blogspot.com/

    A co do rozdziału to świetny xd może trochę krótki, ale halo. W niektórych książkach rozdziały też nie powalają długością xd

    OdpowiedzUsuń